Żyjemy w środowisku, które już nie jest
katolickie. Ci, którzy mieli szczęście urodzić się w rodzinie chrześcijańskiej,
winni podziękować Panu Bogu; poznali tam, powiedziałbym, małą oazę tego, czego
Kościół pragnie i domaga się od chrześcijańskich rodziców. Lecz wszędzie gdzie
indziej: w szkołach i na uniwersytecie, młodzi obcują z ludźmi, którzy nie
wierzą, którzy nie mają nawet żadnego pojęcia o religii katolickiej! Dzisiaj
społeczeństwo jest tak pełne współczesnych błędów, iż wydają się one rzeczą
normalną; nie odchodzi się już od pewnych przyjętych zapatrywań.
Na przykład potępione przez papieży zobojętnienie
religijne. Obecnie nawet w środowiskach katolickich rozprzestrzeniony jest.
pogląd, że wszystkie religie są równe, że wszystkie przedstawiają taką samą
wartość, że człowiek ma zatem prawo wybrać swoją religię, wyznawać religię
jaką chce. Mimo wszystko ludziom nie będzie się narzucać religii. Jest to
poważny błąd, gdyż ludzie nie mają wolności w tej dziedzinie.
Dlaczego? Ponieważ to Pan Bóg osobiście
ustanowił jedyną religię. Czy ludzie więc mogą powiedzieć: Boże, nie pragnę Twojej
religii; chcę innej, chcę religii Mahometa, religii Buddy, religii Lutra? Jak
można się z tym zgodzić? Nasz Pan Jezus Chrystus, który jest Bogiem, ustanawia
Kościół katolicki. Daje mu Ofiarę Mszy świętej, sakramenty, hierarchię,
kapłaństwo. A my mielibyśmy powiedzieć: nie potrzebuję tego, poszukam mojej
religii gdzie indziej?
Indyferentyzm trafił dzisiaj do konstytucji
państw. Od czasu soboru państwa pozostające jeszcze katolickimi (w których zatem
religia katolicka była jedyną oficjalnie uznaną religią) na prośbę Stolicy
Apostolskiej położyły kres tej sytuacji. Oto dokąd prowadzi duch religijnego
liberalizmu. Taka jest atmosfera, w której żyjemy; jest to otoczenie, w którym
panuje błąd.
Liberalny katolik zdradza swoją religię
Liberałowie nie myślą kategoriami scholastycznymi. Św. Tomasz naucza,
iż oczywiście istnieją zasady i że są ustalone dla zastosowania w praktyce.
Każda zatem praktyka ogranicza się i sprowadza, jak mawiał ks. Berto, do
słusznych zasad tomistycznych. Oczywiście cnota roztropności uczy, jak należy
postępować, aby zastosować je w praktyce, gdyż zasady winny kierować naszym
działaniem. Lecz nie można uznać, że zasady to odrębna sprawa, gdyż od tej
chwili przestajemy zwracać na nie uwagę.
W ten sposób postępuje liberał. W swojej rodzinie jest katolikiem, w jego
domu rodzina odmawia pacierz rano i wieczorem, w niedzielę idzie na Mszę,
szanuje swojego proboszcza. Lecz po wyjściu z domu, podczas pracy, w polityce,
w życiu publicznym, we wszystkich kwestiach społecznych odnajdujemy go w towarzystwie
socjalistów, a być może wkrótce i komunistów. Będzie przychylny ideologii
wrogów Kościoła, a więc nie jest już katolikiem, zagłosuje na byle jaką
partię, będzie przychylny rozwodom, ale o własnej rodzinie powie, że są
żarliwymi katolikami. Natomiast poza rodziną już nie jest katolikiem. Gdy jest
poza domem, praktycznie przechodzi do obozu nieprzyjaciela, jest w ciągłej
sprzeczności. Liberalny katolik mówi wtedy o sobie: ,Ależ to zupełnie
inna sprawa. To należy do domeny polityki i nie dotyczy katolika, to inny punkt
widzenia. Przyjmuję ogólny punkt widzenia, trzeba umieć porozumieć się z
innymi, trzeba potrafić z nimi współpracować".
Człowiek ten mówi to być może również z powodu ambicji, ponieważ
chce być posłem lub merem swojego miasteczka. Jeśli tak jest, to koniec, gdyż
liberał ma zupełnie niekatolickie poglądy, inny sposób postrzegania spraw. Błąd
ten jest wstrętny, gdyż jest zdradą religii. W książce Liberalisme et
catholicisme księdza
Roussela mieści się również wielostronicowa, niesłychanie interesująca
bibliografia, ale niestety dzieła te można znaleźć jedynie u handlarzy książek
albo przy okazji sprzedaży jakiegoś księgozbioru.
Sobór Watykański II: tryumf liberalizmu
Kościół ulega kryzysowi z powodu liberalizmu, gdyż
jest nim przesiąknięty od czasu soboru, gdy liberalizm rozwijał się bardzo szeroko. Gdy byłem
członkiem Centralnej Komisji Przygotowawczej do soboru, miał miejsce otwarty
rozłam wśród kardynałów. W skład komisji wchodziło siedemdziesięciu kardynałów,
mniej więcej dwudziestu arcybiskupów i biskupów oraz czterech przełożonych
dużych zgromadzeń zakonnych. Centralnej komisji przewodniczył i nadzorował ją
papież Jan XXIII, zgromadzono tam wszystkie dokumenty. Szybko doszło więc do
podziału wśród kardynałów, gdyż jedni byli liberałami, a inni konserwatystami,
tradycjonalistami. Nigdy nie widziano czegoś podobnego, jak rozłam wewnątrz
Kościoła! Niezgoda ta istnieje od momentu powstania liberalizmu katolickiego,
dzięki rewolucji francuskiej. Niektórzy pragną porozumieć się z rewolucją, aby
się jej nie sprzeciwiać.
Kolejni papieże potępiali rewolucję
oraz jej szkodliwe zasady, ale we wszystkich krajach tacy katolicy jak
Lamennais czy nawet Montalembert mówili, że nie zawsze należy zwalczać błędy,
gdyż trzeba się jakoś ułożyć z tym porządkiem. Chcieli przeprowadzić kompromis
między zasadami rewolucji i katolicyzmem, w gruncie rzeczy chcieli powiązać Kościół
z rewolucją. Stad wynika podział w Kościele na tych, którzy byli przeciwni tym
zasadom i tych, którzy chcieli przystosowania się do nich. Istnieje opracowanie
pod tytułem Le post-catholique liberal
(liberał, który był katolikiem) autorstwa K. Prelota, który daje
chronologiczny opis liberalizmu. Z tej książki pochodzi wymowny cytat:
„W końcu, po
półtorawiekowych walkach i potępieniach [mówi wyraźnie o
potępieniach ze strony Rzymu], liberalizm zatryumfował na Soborze
Watykańskim II. Po bezustannych zmaganiach nadeszła wreszcie chwila tryumfu
liberalizmu i był to Sobór Watykański II". Jest to jasne i wyraźne świadectwo, które dają ludzie
świeccy, np. Henri Fesquet w „Le Monde". Wszyscy znani liberałowie powiedzieli,
że ich tezy zwyciężyły na soborze Watykańskim II!
Dlaczego liberalizm mógł zatryumfować na
soborze? Ponieważ to był sobór duszpasterski, a Duch Święty nie pozwoliłby na
sukcesy liberalizmu, gdyby sobór był dogmatyczny. Lecz sobór duszpasterski nie
musiał definiować żadnych prawd. Papieże Jan XXIII i Paweł VI sami
powiedzieli, że to nie jest sobór dogmatyczny, ale duszpasterski. Był to jedyny
przypadek w historii Kościoła,
kiedy sobór był duszpasterski, gdyż Kościół zawsze zbierał się, aby
zdefiniować lub pogłębić pewne prawdy przeciwstawiane błędom rozsiewanym na
świecie. Można było (i było to konieczne) na przykład potępić komunizm, który
był poważnym błędem, jaki w czasach Vaticanum
II opanował świat. Należało dogłębnie zbadać komunizm, a podczas soboru
Kościół powinien był go potępić (i ewentualnie również socjalizm). Trzeba było
dokładnie przebadać błędy, postawić tezy, dokonać szczegółowego opisu i
następnie wydać wyrok. Sobór byłby wtedy w najwyższym stopniu użyteczny. Skoro
jednak chodziło jedynie o sobór duszpasterski, nie mający jasno określonego
celu, to miał tylko przesłać całemu światu pewien rodzaj orędzia. Wtedy
liberalne wpływy wygrały na całej linii i liberałowie zawładnęli soborem. Po
kolei zmuszono do milczenia konserwatywnych kardynałów. Sytuacja sprzyjała
liberałom, a papież Paweł VI popierał ich przeciwko tym, którzy pragnęli
utrzymać Tradycję i zachować wiarę.
Musimy
dokładnie poznać liberalizm oraz zrozumieć jego wpływy w przeszłości,
gdyż teraz stwierdzamy jego straszliwe skutki. Bez ustalenia dokładnych celów
soboru przyjęto zasadę pogodzenia błędu z prawdą, a to spowodowało ogólne zamieszanie.
Nieład sprawił, iż dzisiaj ludzie nie wiedzą, w co należy wierzyć, a co
potępić, gdzie jest cnota, a gdzie występek, gdzie jest prawda, a gdzie błąd.
Nowe katechizmy już nie podają definicji prawdy. Jaka jest na przykład etyka
małżeńska? Nastał wielki bałagan!
Istnieją liczne książki, których lektura jest bardzo
pomocna w poznaniu liberalizmu, na przykład książka posła Emila Kellera, która
nosi ciekawy tytuł: Le Syllabus, Pie IX et les principes de 89 (Syllabus, Pius IX i zasady 1789
roku). Innym źródłem wiadomości na ten temat jest traktat o Kościele kardynała
Billota. W drugim tomie jego dzieła De Ecclesia, „Des rapports de 1'Eglise ei
de la societe civile" (relacje
między Kościołem i świeckim społeczeństwem) autor poświęcił około czterdziestu
stron na omówienie błędów liberalizmu. Czytamy tam na przykład:
„Liberalizm jako błąd w dziedzinie wiary i religii jest różnorodną
doktryną, mniej lub bardziej dążącą do wyzwolenia człowieka od Boga, od Jego
Prawa, od Jego Objawienia. Wobec tego liberalizm niszczy wszelka zależność świeckiego społeczeństwa od społeczeństwa
religijnego, to znaczy od Kościoła, będącego strażnikiem prawa objawionego
przez Boga, który je wykłada i naucza".
Kardynał
Billot bardzo dobrze wyjaśnia liberalizm, który określa mianem nielogiczności.
Dlaczego? Ponieważ z jednej strony katolicki liberał potwierdza swoją katolicką
wiarę, a z drugiej w działaniu zachowuje się niezgodnie z wiarą i jest w stanie
ciągłej sprzeczności. Jest to bardzo charakterystyczne.
Liberalny papież Paweł VI
Paweł VI był na pewno
liberałem; często mówiono o nim, że ma podwójne oblicze. Osoby bliskie
papieżowi były zaskoczone, że jego oblicze raz było katolickie, a raz bardzo
modernistyczne, niesłychanie przychylne dialogowi ze wszystkimi religiami, przyjazne
fałszywemu ekumenizmowi. Zawsze przejawiała się jego dwulicowa postawa zdolna
do niszczenia Kościoła, ciągła dialektyka, wewnętrzna walka pomiędzy
katolicyzmem i fałszywymi zasadami wolnomularstwa i rewolucji. W ten sposób
zasady racjonalizmu, naturalizmu przeciwko temu, co nadprzyrodzone, a w końcu
przeciwko naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi poddawały Kościół nieustannym
ciosom. Kościół sam się unicestwiał, a innym dowodem tego postępowania jest,
jak mówił sam Paweł VI, „samozniszczenie
Kościoła", do którego jednak osobiście się bardzo przyczynił. Nie
można żyć w ciągłej sprzeczności, to niemożliwe, a więc z tego powodu pod
koniec życia Paweł VI był bardzo udręczony, znalazł się w strasznej sytuacji,
ponieważ z jednej strony dostrzegał zniszczenie w Kościele (zgodnie z
zasadami, którym osobiście sprzyjał i które sam wprowadził) i cierpiał z tego
powodu, lecz z drugiej strony, chciał zawsze iść w tym samym kierunku, ku
zasadom niszczącym Kościół, ku wolności wyznań, rozdziałowi Kościoła od
państwa, w stronę porozumienia z komunistami, przyjaźni z masonami, ze wszystkimi
nieprzyjaciółmi Kościoła. Mogło to prowadzić tylko do zniszczenia Kościoła. Z
jednej strony usilnie popierał błąd, a z drugiej bał się odpowiedzialności za
swe decyzje. Paweł VI był człowiekiem wewnętrznie zranionym, a mówiono nawet,
że czasami krzyczał w nocy ze strachu.
Te słowa śp. Abp Marcela Lefebvre pochodzą
z Jego książki „Przeciw herezjom”.
Zostały one powiedziane 30 lat temu a od
tego czasu sytuacja pogorszyła się, bo na początku każdego roku posoborowa
Wielka Nierządnica skutecznie niszczy wiarę poprzez wspólne modlitwy z
heretykami, Dni Judaizmu czy Dzień islamu w Kościele katolickim, tak, że żyjemy
w bagnie nie do wyobrażenia.
Codziennie modlę się o Tryumf Niepokalanego
Serca Najświętszej Maryi Panny nad wszystkimi herezjami, jakimi przesiąknięty
jest posoborowy „Kościół’ jak to Matka Boża zapowiedziała w Fatimie. Tryumf
Matki Bożej jest pewny.
Póki co:
"Cała ziemia w podziwie spogląda na bestię" (Apok. 13, 3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.