piątek, 26 stycznia 2018

Czy jest jeszcze Wiara ?

Czy jest jeszcze Wiara? Gdy istniał Kościół, wszyscy wierzyli w to samo, bo Wiara jest jedna jak mówi Pismo: Ef 4:5 "Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest."
Pan Jezus zadał retoryczne pytanie: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?" Łk 18.8
W co dzisiaj ludzie wierzą? Każdy wierzy w to, w co chce wierzyć.
Dzisiaj ludzie wierzą we wszystko co podaje świat. Media prześcigają się w podawaniu swojej wersji aktualnych wydarzeń  a ludzie nie wiedzą, jaka jest prawda, bo każdy uważa że ma swoją prawdę. Całe to zamieszanie robi Szatan po to, by ludzie nie myśleli o swoim przeznaczeniu. Śmierć stała się tabu, bo lepiej oglądać piękne i ponętne ciała niż myśleć o wieczności, w którą mało kto wierzy, a jeśli już uważa, że wierzy, to uważa że jest zbawiony. Jednak do nieba prowadzi bardzo wąska droga, którą idzie bardzo mało ludzi i ciasna brama przez którą niewielu dostaje się do nieba, bo do zbawienia koniecznie potrzebna jest łaska Boża. Zbawienie można osiągnąć tylko w Kościele, który założył Pan Jezus a z którego prawie nic nie zostało, bo SW II zmiótł wszystko co katolickie jak tsunami.
Poza Kościołem prawda wiary przestaje być prawdą wiary, a to dlatego, że nie pochodzi od Boga. Pan Bóg złożył całą prawdę w Kościele; skoro człowiek przyjdzie i jedną część prawdy, danej od Boga, nie przyjmie, a drugą przyjmuje, już ten wybór to sprawia, że ta część, którą przyjmuje, nie jest oparta na powadze Boskiej, boby musiał był przyjąć i tamtą, którą odrzucił, również opartą na powadze Boskiej; ale to tę część przyjął dlatego, że mu się podobała, odrzucił tamtą, bo w niej nie smakował i przez to sprawił, że tę część prawdy, którą przyjął, oparł na powadze swej własnej; już ona od Boga nie pochodzi, a przez to samo przestaje być prawdą wiary. Bo wszelka prawda wiary dlatego jest prawdą wiary, że ją Bóg zatwierdza, że od Boga pochodzi. I tak się dzieje, że poza Kościołem samaż prawda przestaje być prawdą wiary.
Pismo Święte musi się spełnić, bo jest nieomylnym Słowem Boga. Aktualnie przeżywamy ostatnie stronice Pisma, bo prawie wszystko się już wypełniło.
Brak Wiary oznacza to, że koniec tego ateistycznego świata możliwy w każdej chwili, bo mamy już 6018 rok od stworzenia świata, ale kto jeszcze wierzy Bogu???
Mt 7:21   "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie."
Kto dziś pełni wolę Boga? Kto zna Wolę Boga?

Każdy ma do wyboru: Niebo albo piekło.

piątek, 19 stycznia 2018

Inny Duch

Powiedz mi co czytasz a powiem Ci kim jesteś. Dzisiaj do tego powiedzenia należałoby dodać: czego słuchasz i co oglądasz, ale nie ma już katolickiego radia ani telewizji, więc pozostanę przy czytaniu i słuchaniu kazań lub homilii.
Jeżeli ktoś czyta herezje SW II zostaje heretykiem, jeśli ktoś słucha homilii posoborowych księży traci wiarę, jeśli w ogóle ją ma.
Dlatego polecam katolickie kazania, które budują wiarę, bez której nie można podobać się Bogu. Hebr 11:6.
Przedstawiam fragment z kazania Obrońcy Wiary Świętej. śp. Abp Marcela Lefebvre z dnia 3 X 1987r.
„Umiłowani bracia, co może być główną myślą kazania, które kieruję do was ku mojej wielkiej radości podczas tej Mszy świętej? Chciałbym, abyście mogli zobaczyć, jak cały mój czas sprawowania władzy biskupiej w okresie tych czterdziestu lat był oświetlony światłem. I jakie to było światło? Daje się to ująć zarówno w dewizie, którą z okazji mianowania mnie biskupem Dakaru umieściłem pod moim herbem biskupim, jak też w dewizie świętego Piusa X: Et nos credidimus caritati„Myśmy uwierzyli miłości” (1 J 4, 16) i Instaurare omnia in Christo — „Wszystko odnowić w Chrystusie”. Credidimus caritati: czymże innym może być miłość jak nie ucieleśnieniem Słowa Bożego, posłaniem, które Bóg pragnie wypełnić wśród nas, posłaniem dobroci, miłości, miłosierdzia przez zbawienie, przez Krzyż, przez Jego świętą Ofiarę? To jest miłość, w którą wierzymy, wierzymy w Jezusa Chrystusa, który się narodził, który umarł na krzyżu, który zmartwychwstał dla zbawienia naszych dusz. I chcemy zbudować Królestwo Naszego Pana Jezusa Chrystusa; jest to dewiza świętego Piusa X, naszego świętego patrona, świętego patrona naszego Bractwa. Umiłowani bracia, to jest światło, które oświetlało czterdzieści lat mojej posługi biskupiej.
Podczas tych czterdziestu lat okoliczności były zgoła bardzo różne, kiedy pomyślę o 15 latach, które spędziłem w Dakarze, gdzie byłem biskupem, a potem także delegatem apostolskim na francuskojęzyczną Afrykę, następnie zaś o latach, które nastąpiły potem. Piętnaście lat w Dakarze były to, mogę powiedzieć, lata cudowne, cudowne, bo pełne łaski. Podczas tych lat, kiedy znów nastał spokój”[1], kiedy znów był pokój, na misjach zapanował szczególnie korzystny klimat dla Królestwa Naszego Pana Jezusa Chrystusa. Rządy nie stwarzały na ogół trudności, a nawet raczej popierały w większości nasze szkoły, nasze dzieła, a tym samym nasze apostolstwo. I tak doszło do tego, że te diecezje, których liczba w ciągu jedenastu lat, jakie spędziłem w Afryce jako legat apostolski, wzrosła z 34 do 62, nadzwyczaj się rozwinęły wskutek żarliwości religijnej misjonarzy, wskutek żarliwości religijnej biskupów, wskutek coraz większej liczby seminariów i dzieł religijnych. Było bardzo dużo powołań, seminaria się zapełniły, z Rzymu, z Kanady przybywały siostry zakonne, aby pomagać w głoszeniu Ewangelii, były też miejscowe, afrykańskie siostry zakonne. Było ze wszech miar pocieszające, kiedy podczas moich wizytacji stwierdzałem ów ogromny, wspaniały rozwój, w pokoju, w jedności, w wierze, w wierze katolickiej. Nie było problemów, nie było sporów, nie było podziałów. Ale po owych piętnastu latach w Dakarze, u schyłku tych lat, zostałem powołany przez papieża Jana XXIII do współpracy w centralnej komisji przygotowującej Sobór. Tak więc niejeden raz jeździłem do Rzymu, aby uczestniczyć w owym imponującym zgromadzeniu 70 kardynałów, 20 arcybiskupów i biskupów i 4 generałów zakonów. Często papież sam przewodniczył tym spotkaniom, których celem było przygotowanie Soboru. I muszę powiedzieć, że wówczas ten ideał, to światło, które oświetlało moje posługiwanie biskupie, zostało mocno przyćmione. Podczas tych spotkań, podczas dyskusji, kiedy to czasami dało się odczuć sprzeczności występujące między kardynałami, muszę stwierdzić, że w Kościele powiał nowy wiatr, wiatr, który prawdziwie nie wydawał mi się powiewem Ducha Świętego. Kiedy na żądanie Stolicy Apostolskiej złożyłem moje funkcje jako arcybiskup Dakaru, aby 1962 objąć godność biskupa Tulle, w 1962, właśnie podczas przygotowywania Soboru, który został otwarty w październiku 1962, przeżyłem to, że również w tej diecezji w Tulle panowała inna atmosfera niż w Dakarze i że wyraźnie uwidoczniły się poważne trudności wewnątrz Kościoła Świętego. W tej diecezji, w przeciwieństwie do tego, co widziałem w Afryce, dało się zauważyć pewne zniechęcenie, spadek powołań, zamykanie seminariów. Mój poprzednik, biskup Chassagne, opowiadał mi, że od kilku lat zamyka się rokrocznie domy zakonne, zamyka się szkoły katolickie, siostry opuszczają szpitale. Wielki ból, wielkie zakłopotanie ogarniało tych dobrych kapłanów, ponieważ kapłani byli bardzo pobożni, bardzo gorliwi, ale wobec tego zanikania robotników w winnicy odczuwali coś w rodzaju fatum, które wisiało nad tą diecezją, a także nad innymi. I powiał nowy wiatr: Trzeba wyjść do świata, trzeba wyjść z naszych zakrystii, trzeba zmienić naszą liturgię, jeśli chcemy iść z duchem czasu, jeśli chcemy, aby nas słuchano. Trzeba przyswoić sobie idee tego świata, świata pracy. I tak doszło do pojawienia się księży-robotników. Podczas konferencji biskupów w Bordeaux, w której brałem udział, ponieważ arcybiskup Bordeaux przewodniczył obszarowi południowo-wschodniemu, po raz pierwszy postawiono wówczas pytanie, które wydało mi się wprost nie do wiary, niesłychane: „Czy nasi kapłani muszą jeszcze nosić sutanny?” Mimo iż wszyscy nasi kapłani nosili sutanny! Nie było mowy o tym, żeby je zdjęli. Nigdzie. To biskupi zadali to pytanie, a arcybiskup odpowiedział: „Och, myślę, rzeczywiście, że byłoby znacznie lepiej, gdybyśmy zdjęli sutanny?Poczułem powiew nowego ducha, nowego ducha odwrotu od Naszego Pana Jezusa Chrystusa. Albowiem sutanna jest symbolem. Oczywiście że można być dobrym kapłanem również bez sutanny. Ale ona jest symbolem, symbolem ducha Naszego Pana Jezusa Chrystusa, ducha ubóstwa, ducha wyrzeczenia, ducha czystości. A cóż innego głoszą kapłani jak nie te cnoty? Cnotę ubóstwa, posłuszeństwa, czystości, pokory, wyrzeczenia, czego wzorem i symbolem jest sutanna. Zrezygnowanie z sutanny oznacza w oczach wiernych, w oczach ludzi w pewnym sensie zrezygnowanie z ideału Naszego Pana Jezusa Chrystusa, którego nasi wierni potrzebują, aby wytrwać w cnocie. To wszystko były złe znaki.
A zatem Sobór odbywał się następnie w nowym duchu, w duchu, który jest nastawiony na świat, w duchu wolności, w duchu demagogii, objawiającym się jako duch kolegialności i burzącym pojęcie autorytetu. Nie można było dłużej podtrzymywać autorytetu, nie będąc zmuszonym do pytania wszystkich podwładnych o zdanie. A ci podwładni byli uprawnieni, jak mówi dekret o ludziach zakonu, do uczestnictwa w podtrzymywaniu autorytetu. Jak można podtrzymywać autorytet, skoro musi on prosić wszystkich członków, aby uczestniczyli w podtrzymywaniu autorytetu? Właśnie to było jedną z charakterystycznych cech Soboru. Biskupi zwrócili się przeciwko autorytetowi papieża, przeciwko autorytetowi biskupa, przeciwko wszelkim autorytetom, nawet przeciwko autorytetowi ojca rodziny, a przez to także przeciwko autorytetowi generała kongregacji.”
Tak więc duch naszego Pana Jezusa Chrystusa został zastąpiony przez innego ducha, ducha z piekła rodem. Ponieważ duch jest niewidoczny, posoborowy „Kościół” uważa go za Ducha Św. bo nie potrafi odróżnić Boga od diabła.
"I nic dziwnego. Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości." 2Kor  11: 14
Umiłowany uczeń Pana Jezusa upomina nas: "Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie! Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca." 1J 2:15  



[1] Po drugiej wojnie światowej, która wywarła także silne skutki w Senegalu.

wtorek, 16 stycznia 2018

Dwie drogi do wyboru

Każdy człowiek ma wolną wolę i może wybrać wieczność dla siebie dobrą lub złą. Żeby iść do piekła nie trzeba robić nic. Żeby się zbawić należy się mocno starać. Św. Piotr napisał: 1P 4:18 "A jeśli sprawiedliwy z trudnością dostąpi zbawienia, to bezbożny i grzesznik gdzież się znajdą?" Słowa Pana Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Mt 7:13 "Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą."
W Dzienniczku św. Faustyny czytamy:
W pewnym dniu ujrzałam dwie drogi: jedna droga szeroka, wysypana piaskiem i kwiatami, pełna radości i muzyki, i różnych przyjemności. Ludzie szli tą drogą, tańcząc i bawiąc się - dochodzili do końca, nie spostrzegając, że już koniec. Ale na końcu tej drogi była straszna przepaść, czyli otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść; jak szły, tak i wpadały. A była ich tak wielka liczba, że nie można było ich zliczyć. I widziałam drugą drogę, a raczej ścieżkę, bo była wąska i zasłana cierniami i kamieniami, a ludzie, którzy nią szli [mieli] łzy w oczach i różne boleści były ich udziałem. Jedni padali na te kamienie, ale zaraz powstawali i szli dalej. A w końcu drogi był wspaniały ogród, przepełniony wszelkim rodzajem szczęścia, i wchodziły tam te wszystkie dusze. Zaraz w pierwszym momencie zapominały o swych cierpieniach.
Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugie - ustawiczny wyrzut sumienia; trzecie - nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka - jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka - jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szósta męka - jest ustawiczne towarzystwo szatana; siódma męka - jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa. Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to jest nie koniec mąk. Są męki dla dusz poszczególne, które są mękami zmysłów: każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie: jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą. Piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie, jak tam jest.
Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego musieli mi być posłuszni. To, com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam: że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło. (Dz. 741).

Wybór drogi należy do Ciebie.

piątek, 12 stycznia 2018

Gwiazda betlejemska czyli sprawdzian naszej wiary

„A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny.”
Powyższe nieomylne Słowa Boże sprawiają, że są papierkiem lakmusowym naszej Wiary i naszego zdroworozsądkowego myślenia. Bo jakie to ciało niebieskie może wykonywać takie rzeczy, jak zatrzymanie się nad konkretnym miejscem, a przecież nawet najbliższy nam księżyc nie potrafi się zatrzymać, tylko właściwie stoi cały czas i trudno powiedzieć, czy w danym momencie stoi nad Londynem, Paryżem, Warszawą albo Moskwą?
A Gwiazda, o której mówi Słowo Boże wskazała konkretne niewielkie miejsce i nie była widoczna dla wszystkich, a tylko dla niektórych.
Na początku XIX w. Bóg chcąc ratować upadającą wiarę w Niemczech mocno zranioną przez protestantyzm, dał objawienie prostaczce Annie Katarzynie Emmerich. Wyjaśnia ono w jaki sposób odbywało się to, o czym mówi Pismo Święte a w co wskutek upadku wiary, niewielu wierzy, bo potępiona przez św. Piusa X w encyklice Pascendi „wiara modernistyczna” nie odróżniająca rzeczy przyrodzonych od nadprzyrodzonych powoduje zwalczanie wiary, bowiem najczęściej modernista mówi: „to w co wierzyliście dotychczas jest złe, to nie jest dojrzała wiara” i następuje wymazanie wiary u tych, którzy jeszcze ją mieli i zastąpienie jej zasadą: „Sami nie wiemy w co wierzymy”.

Polecam więc objawienie o Trzech Królach i gwieździe Betlejemskiej, aby umocnić wiarę u tych, którzy utracili ją uczestnicząc w posoborowych „Mszach” które prowadzą do utraty wiary, a przecież „bez wiary nie można podobać się Bogu”. Hbr 11.6
Tym bardziej, że na początku każdego roku szczególnie niszczona jest wiara, której i tak nie ma nawet na lekarstwo przez „modlitwy o jedność chrześcijan, „Dzień dialogu z Judaizmem” a nawet „Dzień islamu w Kościele katolickim”!!!

czwartek, 11 stycznia 2018

Moje wspomnienie

W telewizyjnej grze o milion, istnieje koło ratunkowe 50:50.  Jest to jedno z pewniejszych kół. Przypomina mi ono sytuację z pewnego letniego wieczoru, gdy jako nastolatek razem z kolegami zastanawialiśmy się, czy to, co Oni mówią jest prawdą. Oni, czyli kapłani Kościoła wtedy jeszcze katolickiego, choć wiary już w nim nie było, bo był to czas krótko po bandyckim SW II. i ponad sto lat od wypuszczenia z piekła Lucyfera. Ale Oni, to również rodzice, a przede wszystkim babcie, bo dziadków nigdy nie znałem. Babcie, bo rodzice też nie mieli już tej wiary, jak ich rodzice. Dlatego takie wyrażenia: „czy ty się Boga nie boisz? co ty wyprawiasz? na tzw. różne wariackie pomysły, nowoczesne wyrażenia (tzw. nowomowa) jak ty wyglądasz? ( o modzie, uczesaniu) jak wy możecie słuchać tych ryków ?  ( o tzw. muzyce młodzieżowej lat 60.!) padały głównie z ust babci i innych starszych osób mających wiarę, wyraźnie zdegustowanych zachowaniem dzieci mojego pokolenia i tzw. rewolucji obyczajowej lat 60.
Tak więc stawialiśmy sobie pytanie o drogę na dalsze życie, o wieczność, o tym, co po śmierci, jak chyba wszyscy sobie kiedyś zadają. Jako argument za, przytaczaliśmy świadectwo ówczesnego prezydenta Francji męża stanu de Gaulle’a, który podczas wizyty w Związku Sowieckim, jako praktykujący katolik, zażądał możliwości udziału w niedzielnej Mszy św. I jak podało RWE, umożliwiono prezydentowi Francji udział w katolickiej Mszy św., specjalnie dla Niego otworzono drzwi kościoła w kraju, który programowo walczył z wiarą.
Ale przykład jednego człowieka nie wystarczał, dlatego zastanawialiśmy się, czy to co Oni mówią jest prawdą, bo tu kusi świat, a Oni mówią, że świat to wróg i marność, że to nie podoba się Bogu jak napisał  św. Jan. (1J1.15-17)
I wtedy, w ten pogodny wieczór, gdy na bezchmurnym niebie widać było mnóstwo gwiazd, na pytanie, czy Oni mówią prawdę – mieliśmy oczywistą odpowiedź: albo jest prawdą, albo nie jest prawdą –  czyli 50:50!
Zaczęliśmy od założenia, że jeśli to nie jest prawdą -  w takim razie nie będzie takiej sytuacji, że w chwili śmierci, ten, który nie słuchał Kościoła, nie umartwiał się, nie szedł wąską drogą i przez ciasną bramę, żył tak jakby piekła nie było, czyli tak jak żyje dzisiaj cały świat, taki nie powie temu, co żył po katolicku, nie powie: i po co ci to było, po co się umartwiałeś?, po co rezygnowałeś z różnych przyjemności, światowej muzyki, filmów, po co ci to było, przecież tu nic nie ma, nie ma sądu i życia pozagrobowego.  
Na taki scenariusz przypadało 50 % szans.
Ale jeśli Oni mówią prawdę i rzeczy ostateczne człowieka:
1. śmierć
2. sąd.
3. niebo albo piekło
są oczywiste, to aż strach pomyśleć, bo przecież słyszeliśmy o biedaku Łazarzui bogaczu, o szczęściu wiecznym Łazarza i o tragicznym losie bogacza.
Na taki scenariusz też przypadało 50 % szans.
Takie wspomnienia budzi we mnie koło ratunkowe 50:50 w grze o milion.
Ale życie to nie gra i choćby wygrać wszystkie skarby świata, a na duszy szkodę ponieść, co to jest wobec wieczności?  Życie to nie gra, ale walka, nawet nie na śmierć i życie doczesne, ale o życie wieczne, albo potępienie w piekle!
Albo jesteś w armii Boga, albo w armii Szatana! Jeśli nie wiesz o tej walce, jesteś ofiarą szatana, którego zwycięstwem jest to, że ludzie nie wierzą w Jego istnienie!
Jednocześnie uświadamiam sobie, że ostatnim pokoleniem, które miało jeszcze wiarę, było pokolenie naszych babć i dziadków, tzn. osób urodzonych w XIX w. i zmarłych przed bandyckim SW II, a w każdym razie przed spustoszeniem, jakie wprowadził w Kościele.
Nasi rodzice, nawet ci starsi urodzeni na początku XX wieku, nie mieli już tej Wiary, albo była w zaniku. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek widział moje śp. Babcie: Annę i Martę, z odkrytą głową! W chustce na głowie Babcia chodziła nie tylko do kościoła, ale zawsze, bo tak nakazywała odwieczna moda dla kobiet zamężnych. Tylko panny mogły mieć odkryte głowy. Przestrzegano tego zwyczaju, bo był odwieczny i sankcjonował porządek, no i w Fatimie Matka Boża powiedziała, że niektóre mody (nowoczesne) bardzo obrażają Zbawiciela. O mojej śp. Mamie pamiętam, że nie zawsze chodziła z nakryciem na głowie, tak jak większość kobiet pokolenia moich śp. Rodziców. To było już inne pokolenie, bardziej nowoczesne, które zrzuciło słodkie jarzmo Przykazań Bożych, przede wszystkim dlatego, że oni Jego zdetronizowali.
Wreszcie moje pokolenie, oraz nieco starszych i młodszych, które jest pokoleniem bez wiary, a nasze dzieci, czyli tzw. pokolenie JP2, jest pokoleniem, które nawet nie wie, po co się żyje.
W ten sposób udało się Lucyferowi opanować wszystko.

Ale jest też inne wspomnienie, za sprawą pięknego katolickiego kazania ks. Antoniego Langera „ O Kościele” którego już nie ma, bo moderniści zrujnowali Go dokładnie.

„Cała ziemia w podziwie spogląda na bestię” (Apok. 13, 3)

środa, 10 stycznia 2018

Ilu ludzi jest żyjących?

Wszyscy się mamy za żyjących, ale do niejednego niestety, do bardzo wielu Pan Jezus ze zgrozą powtarza te okropne słowa, które niegdyś do stróża Efezu wyrzekł: „Mniemasz, że żyjesz, a umarłym jesteś” Ap 3:1. Nie idzie tu bowiem, najmilsi moi, o to życie zwierzęce z bydlętami nam wspólne, ale o życie łaski, o życie duszy w Bogu, o to życie, o którym tak często wspomina Pan Jezus: „Jam przyszedł, żeby żywot mieli” – mówi u św. Jana – „i obficiej mieli” (Jan 10, 10). A na innym miejscu: „Do mnie przyjść nie chcecie, abyście żywot mieli” (Tamże 5, 40). I znowu: „Zaprawdę powiadam wam, jeślibyście nie jedli ciała syna człowieczego i nie pili jego krwi, nie będziecie mieć żywota w sobie” (Tamże 6, 54). Otóż tym to żywotem niestety gardzą ludzie, zatopieni w życiu zwierzęcym, tak iż zacierają prawie różnicę między sobą a bydlętami i sprawdza się to słowo Pisma świętego: „A człowiek gdy we czci był nie rozumiał; porównany jest bydlętom nierozumnym i stał się im podobny” (Ps. 48, 13).Powyższe słowa pochodzą z pięknego katolickiego kazania, których dzisiejszy katolik nie słyszy z powodu tego, że posoborowa Msza prowadzi do utraty wiary, dlatego współcześni kapłani wiary już nie mają. Warto też zastanowić się, ilu jest katolików na świecie? Kim jest katolik? Kościół zawsze nauczał, że katolik to ten, kto wierzy we wszystko co Bóg objawił i przez Kościół Katolicki podaje do wierzenia. Kim jest heretyk? Jak mawiał w XVII wieku Jakub Bossuet, heretyk to „człowiek mający osobiste opinie” w kwestii wiary. Kościół przez 2000 lat zwalczał „osobiste opinie”, które rodziły się w opozycji do Kościoła (poganie) lub w jego wnętrzu (heretycy). Kamieniami milowymi na drodze wiary są dogmaty. Każdy dogmat wymaga decyzji dotyczącej wieczności, bo najczęściej obłożony jest anatemą: „kto nie wierzy n.b.w.” czyli niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych. Podobnie Pan Jezus powiedział o całej nauce, którą przekazał: Kto uwierzy i ochrzci się będzie zbawiony a kto nie uwierzy będzie potępiony. Mk 16:16  Najważniejszym w życiu katolika jest uczestnictwo we Mszy św. w niedziele i święta. Jednak w naszych czasach w niewielu miejscach odprawiane są katolickie Msze św. Wszechczasów.  Ilu więc jest katolików na świecie?

Kto czyta, niech rozumie

Rdz 4.1 Abel był pasterzem trzód, a Kain uprawiał rolę. Gdy po niejakim czasie Kain składał dla Pana w ofierze płody roli, zaś Abel składał również pierwociny ze swej trzody i z ich tłuszczu, Pan wejrzał na Abla i na jego ofiarę; na Kaina zaś i na jego ofiarę nie chciał patrzeć.
NOM „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy wino, które jest owocem winnego krzewu i pracy rąk ludzkich; Tobie je przynosimy, aby stało się dla nas napojem duchowym”.
Ponieważ na Nowej Mszy ofiaruje się tą samą ofiarę, którą ofiarował Kain, dlatego posoborowa Msza nie może podobać się Bogu. Również to, co pochodzi od wrogów Kościoła, nie może podobać się Bogu. Prorok Daniel napisał: A około połowy tygodnia ustanie ofiara krwawa i ofiara z pokarmów. Na skrzydle zaś świątyni będzie ohyda ziejąca pustką i przetrwa aż do końca, do czasu ustalonego na spustoszenie”. Dlatego posoborowa Msza jest ohydą spustoszenia, o której mówił Pan Jezus powołując się na proroka Daniela: Gdy więc ujrzycie „ohydę spustoszenia”, o której mówi prorok Daniel, zalegającą miejsce święte – kto czyta, niech rozumie .
Owocem posoborowej Mszy jest utrata Wiary, w myśl zasady „Lex orandii, lex credenti” – jak się modlisz, tak wierzysz. Posoborowy ryt Mszy jest protestancki, dlatego w wyniku uczestniczenia w Nowej Mszy jest to, że wrogów Kościoła protestantów, uważa się za „Braci w wierze”, podczas gdy de facto, są to „bracia w herezji”. Ponieważ bez wiary nie można podobać się Bogu Hbr 11.6, dlatego należy unikać Nowej Mszy jak ognia.
Nieprzypadkowo Pan Jezus polecił przez św. Faustynę odmawiać „Koronkę do Miłosierdzia Bożego”, bo jest przebłaganiem za grzechy, podobnie jak katolicka Msza św. Wszechczasów.
Cała ziemia w podziwie spogląda na bestię” (Apok. 13, 3)

Dlatego tyle zła na ziemi.

wtorek, 9 stycznia 2018

Nowa Msza ohydą spustoszenia

Nowa msza jest ohydą spustoszenia, a czwarty papież
po SW II  jest paralelny z czwartym fałszywym arcykapłanem z czasów spustoszenia w księdze Machabejskiej.
Michał Dimond, O.S.B., Piotr Dimond, O.S.B. Anonimowy uczony biblista
Nota wstępna: Ten artykuł został opublikowany 5 lat temu w wydaniu 2 naszego magazynu, Głos wołającego na pustyni( Wydaliśmy go w Internecie i dodaliśmy liczne rzeczy)
Niedawne wydarzenia włączając oniemienie Jana Pawła II, tak, że nie mógł powiedzieć ani jednego słowa dotyczącego Watykanu, a następnie prawie natychmiastowa agonia w wielkich boleściach, udowadnia, że nasz artykuł o podobieństwie z IV fałszywym arcykapłanem z czasów „ohydy spustoszenia” Machabeuszy jest dokładny i poprawny. 
1 Mach. 9.55   W tym jednak czasie Alkimos został porażony, a jego przedsięwzięcie unicestwione. Jego usta się zamknęły dotknięte paraliżem. Nie mógł już nic powiedzieć ani nawet wydać ostatnich rozporządzeń co do swego domu. Wtedy też Alkimos w wielkich boleściach zakończył swe życie.
Jan Paweł II oniemiał tak, że nie mógł wypowiedzieć żadnego słowa, a następnie zmarł w wielkich boleściach, jak Alkimos.
Aaron Brown, z CNN, 5 kwietnia, 2005: Lekarz papieża w wywiadzie dla włoskiej prasy: „ Papież umierał powoli, z bólem i cierpieniem, który wytrzymywał z wielką ludzką godnością. A następnie lekarz dodał, że przez ostatnie dwa dni, nie był w stanie cokolwiek powiedzieć.
Internetowe źródła Watykanu były również przekonane, że Jan Paweł II zmarł 1 kwietnia, nie 2 kwietnia, lecz, że „ śmierć Jana Pawła II nastąpiła 1 kwietnia, nie może być ogłoszona z powodu znacznego nakładu pracy, jaka ma być wykonana, by uczynić ciało, a szczególnie twarz możliwą do przedstawienia, „stosownie do końcowego cierpienia” i agonii Jana Pawła II (Remnant report.). To jest jeszcze bardziej rzucającym się w oczy potwierdzeniem frapującej paraleli między czterema fałszywymi wysokimi kapłanami a czterema papieżami soborowymi.
Niedawno [ w 1999r] uczony biblista odwiedził Klasztor Najświętszej Rodziny. Podzielił się on z nami z odkryciem, jakie dokonał przez ostatnie 30 lat. Ten artykuł jest zbiorem tego, co w naszym przekonaniu jest najbardziej interesującą informacją. Większość z tego, co zawiera ten artykuł, jest owocem jego 30 letnich studiów. Jednak szanując jego prośbę, pozostawiamy jego nazwisko anonimowe.
W Nowym Testamencie nasz Pan Jezus Chrystus, w odpowiedzi na bardzo jednoznaczne pytanie: «Powiedz nam, kiedy to nastąpi i jaki będzie znak Twego przyjścia i końca świata?»
( Mat. 24.3), daje bardzo jednoznaczną odpowiedź, zawierającą to, co odnosi się do eschatologicznej rozprawy. Trzymajmy na razie, że kilka z form [liturgicznych] sakramentów dane nam zostały od Jezusa Chrystusa w sposób ogólny, inne zaś „w sposób szczególny” W ten sam sposób byłoby możliwe, że znaki, które Jezus nam wyliczy [albo:, o których Jezus nam mówi], są wypowiedziane w sposób „ogólny”, a jeden lub kilka może być powiedziany „dokładnie” w swoim sposobie.
Jeden z tych znaków u Mateusza 24.15, z paralelnym ustępem u św. Marka „A gdy ujrzycie ohydę spustoszenia, zalegającą tam, gdzie być nie powinna - kto czyta, niech rozumie”, zasługuje na wnikliwe badanie.
Po pierwsze, kilka wniosków jest nieuniknionych:
  1. Pan Jezus potwierdza i zaświadcza, że Daniel jest autentycznym prorokiem
  2. Pan Jezus mówi każdemu, kto sądzi, że żyjemy w ostatnich czasach, by przeczytał Księgę Daniela, która [czyli księga] zawiera dla katolika to, co wykluczają protestanci, i do czego się odnoszą jakby do „dodatku do Daniela”
  3. „Ohyda spustoszenia’ (cokolwiek to znaczy) jest znakiem końca i jest widzialną rzeczą [albo: może być spostrzegane, albo: widziane], i będzie to czymś na „świętym miejscu”
  4. O ile weźmiemy stwierdzenie Naszego Pana jako zbędne ohyda spustoszenia, jest zdefiniowaną rzeczą, w przeciwnym razie znaczyłoby to, że Jezus każe szukać coś, czego nie można znaleźć. Dlatego to, co precyzyjnie szukamy, „ohyda spustoszenia” musi być możliwa do poznania, jeśli zaś nie, stwierdzenie (Jezusa) okazałoby się zbędne. Jednak taki przypadek nie jest możliwy. W ekonomii zbawienia nie jest możliwe, by Bóg kazał szukać czegoś, czego nie można znaleźć.
  5. Historie św. Mateusza i Łukasza przytoczą fakty i zdarzenia, które nie występują w pozostałych ewangeliach. W ten sposób błędem byłoby potraktować Chrystusowe słowo, „o której mówi prorok Daniel” jakby on chciał przez ten dodatek powiedzieć, że tylko tu w biblii niby mielibyśmy znaleźć „ohydę spustoszenia”.
  6. Jest znane, że wyrażenie „ohyda spustoszenia” pojawia się w 1 i 2 Księdze Machabejskiej, które są w katolickich wydaniach Biblii. Jest znane i zawsze było utrzymywane przez Ojców, że Daniel, który był wygnany, przed popadnięciem Jerozolimy w niewolę babilońską w 585r. p.n.e. przepowiedział „ohydę spustoszenia”, która nastąpiła podczas apostazji żydów i ich hierarchii, która się zaczęła, kiedy dostąpił do tronu Antioch IV (Epifanes) w 175r. p.n.e. a która jest zapisana w Księgach Machabejskich. Podczas, gdy polecenie Chrystusa, by czytać Daniela jest wyraźne ja stwierdziłbym, że w świetle poprzedniego Chrystus upomina nas, by czytać Machabeuszów z tego samego powodu, z którego mamy czytać Daniela.
  7. Jest nieuniknione w świetle poprzedniego stwierdzenia, że Chrystus mówi nam, że prorok Daniel przepowiedział przynajmniej dwa okresy obejmujące „ohydę spustoszenia”: raz w czasach Machabeuszów i raz w czasach ostatecznych (ostatnich). Mówię przynajmniej dwa, bo są tacy, którzy twierdzą, że były trzy, (lecz nie potrafią tego dowieść) w czasie pierwszego powstania żydowskiego 66 do 73 p.n.e. lecz ten czas nie jest zapisany w Piśmie Świętym, gdy ten inny, czyli okres Machabeuszów, jest wspominany.
  8. Następne stwierdzenie odnosi się do „ kto czyta, niech rozumie” ( Marek 13.12; Mat, 24.15). Co Pan Jezus miał na myśli mówiąc te słowa? Nasze stwierdzenie w tym myśleniu nie może być tak pewne jak tych, którzy nas poprzedzili. Znakomita większość opinii katolickich egzegetów ( którzy interpretują Pismo) napisałoby moim zdaniem co poniższe:
Chrystus każe czytającym szukać ukrytego spełnienia lub równoległych znaczeń pierwszego okresu „ ohydy spustoszenia” „Ohyda” czasów ostatnich nie będzie dokładną kopią wcześniejszego pod każdym względem, lecz będzie bardzo poważnie przypominać to pierwsze pod względem podobieństwa dla tych, którzy będą patrzeć oczyma WIARY.
  1. Pierwsza „ohyda spustoszenia” pojawia się zapisana w kontekście wśród innych miejsc w 1 i 2 księdze machabejskiej; lecz została również opisana przez Józefa, który opracował rozległy materiał dokładnie o czasach machabejskich. Może być błędem wziąć stwierdzenie Pana Jezusa, by czytać Daniela (jednoznacznie), a Machabeuszów (sugestia) jako ograniczenie do czytania materiału tylko jako odnośników czym „ohyda spustoszenia” jest, niż raczej jako całość zdarzeń, osób itd., opisać kontekst pierwszej „ohydy spustoszenia” w celu rozpoznania drugiej i czasu końca.
  2. Co do „ w miejscu świętym” oraz paralelnego u św. Marka „ w miejscu, gdzie być nie powinna’, zajmiemy się tym później. Lecz sadzę, że odpowiedź będzie oczywista.
Co do okresu Machabeuszy (sugestia) polecam katolickie wydanie biblii.
Polegając na tym materiale, potrafię, jak sądzę, wysnuć następujące wnioski:
„Ohyda spustoszenia” jest jakimś OBIEKTEM, a drugi ołtarz wzniesiony „na” ( na ołtarzu całopalenia zbudowano „ohydę spustoszenia” (1 Mach 1.54-62) przeciw ołtarzowi Boga w żydowskiej świątyni, jako integralną część bałwochwalczej postaci fałszywego kultu, wprowadzając zastępstwo prawdziwej ofiary składanej Bogu, w ogólnym czasie apostazji Żydów od prawdziwej religii objawionej im przez Boga.
Co do przymiotników „na”, „przeciw”, zostały użyte, by opisać umieszczenie drugiego bałwochwalczego ołtarza w odniesieniu do prawdziwego ołtarza, możemy dostrzec kilka rzeczy; kształt prawdziwego ołtarza nie musi być poziomy, tj. „płyta”, ponieważ wtedy drugi ołtarz mógłby być w położeniu „przeciw” oryginalnego. Słowa „NA”, „PRZECIW” są pisemnym sposobem opisania dwóch przedmiotów będących skierowanych w bliskości, pionowo jeden do drugiego. Po prostu położenie tego „kształtu” pierwszego ołtarza (prawdziwego ołtarza) musi być takie, żeby można powiedzieć, że fałszywy ołtarz jest położony zarówno w pozycji NA
( poziomo) jak i „PRZECIW” ( w bliskości do pionowej podstawy oryginalnego ołtarza).
Popatrz na obraz poniżej, dla ilustracji:



Niektóre modernistyczne teksty nie tłumaczą słów „na” i „przeciw” właściwie. W takim przypadku wierzymy, że biskup Challoner (który przetłumaczył Douay-Reims Bible, używaną prze większość angielskojęzycznych katolików) właściwie przetłumaczył supra św. Hieronima, jako „na” i jego contra jako „przeciw”. (Biblia Tysiąclecia też nie tłumaczy poprawnie przyp. TK)
Jedynym możliwym przykładem skrzyżowania kształtu prawdziwego pierwszego ołtarza, może być wielka litera „L”. Jeśli jeden pionowo stojący „Stół” na poziomej linii wielkiej litery „L” (prawdziwy ołtarz) stół może być prawidłowo nazwany „NA” oryginalnym ołtarzu, ponieważ oryginalny ołtarz ma pionowe położenie (pionowa linia „L”), który „STÓŁ” (drugi ołtarz) jest w bezpośredniej bliskości.