niedziela, 16 grudnia 2012

Cztery tysiące lat wyglądany...



Spośród wielu założycieli religii, tylko w jednym przypadku o Mesjaszu mówili Prorocy na kilka tysięcy lat przed narodzeniem a na kilkaset lat przed Jego Męką dokładnie ją opisał Prorok Izajasz, którego cytuje na początku swego kazania ks. Józef Stagraczyński, którego fragmenty przytaczam:
"Rodzaj ludzki przez grzech utracił ono pierwsze zbawienie od Boga, dane w raju. Odtąd tysiące lat wyczekiwał na drugie zbawienie, które Bóg obiecał. To drugie zbawienie widzieli Patriarchowie jakoby w mroku; jaśniej widzieli je Prorocy, –dziś to zbawienie stawa przed nami już w ciele, we widomej, dotykalnej postaci: "Słowo stało się ciałem...". 
Cztery niedziele adwentowe przypominają cztery tysiące lat wyczekiwania za spełnieniem się onej wielkiej obietnicy Pańskiej. Tyle czasu było potrzeba, zanim się zjawiło to drugie zbawienie od Boga. Cztery tysiące lat!... Wobec tego ogromu czasu nasuwa się samo przez się pytanie: Dlaczego to Bóg przez cztery tysiące lat trzymał niebo niejako zamknięte; dlaczego tak długo odwłóczył zesłanie zbawienia swojego? – Cztery tysiące lat! Jako piasek nad brzegiem morskim, którego nikt nie policzy, syny Adamowe zapadały bez liczby w przepaść wieczności, a nie oglądały tego zbawienia od Boga. Widzieli coraz rosnącą grzechu potęgę, widzieli zniszczenie, które grzech szerzył, przemocą grzechu zgnębieni szli na zatracenie bez liczby i końca. Z krzykiem wielkim błagali niebiosa, by się otworzyły i zesłały im zbawienie od Boga; lecz niebo zdawało się być głuche, obojętne na te błagania. 
Mogłoby się zdawać, że się to nie zgadza z nieskończoną miłością Pana Boga, iż przez cztery tysiące lat dozwolił panować ciemnościom i śmierci nad ziemią. On taki miłościwy, On, który się lituje nad wszystkim, co stworzył, a jednak tak długo czekał, zanim zesłał zbawienie swoje... 
Nad tym pytaniem dziś się zastanowimy. 
Cztery tysiące lat, które poprzedziły przyjście Zbawiciela świata, to

I. Dowód sprawiedliwości Boskiej, którą ludzie mieli wpierw poznać w całej potędze.
II. Dowód zmiłowania Boskiego, aby ludzie przez tak długi czas nędzy tym goręcej pragnęli Zbawiciela.
III. Dowód wielkości tego zbawienia, które dopiero po długich przygotowaniach zjawić się mogło.

Jak okręt, pozbawiony steru i przewodnika, wśród burzy nocnej miotany falami na wszestrony, każdego momentu narażon jest na rozbicie i zatonięcie: tak naród ludzki, skutkiem upadku Adamowego pozbawiony światła i prawdy, błąkał się po drogach ziemskiego żywota, miotany nawałnością rozhukanych żądz swoich, pędzony na przepaść zatracenia.

"Stróżu, co z nocy? Stróżu, co z nocy?" (Iz. 21, 11) – tak wołał świat w trwodze serca swojego, gdy poranek odkupienia nie nadchodził, przyjść nie chciał...

I czemuż to Pan ociągał się tak długo z pomocą? Czemu nie przysłał obiecanego Zbawiciela o kilka tysięcy lat prędzej, zanim zepsucie ludzkie doszło do takiej wysokości? Albo czemu zaraz po upadku nie nastąpiło odkupienie? 
Odpowiadam: Dlatego, bo było potrzeba, aby świat wprzód poznał i uczuł sprawiedliwość Boską, a tym samym wielkość i ciężkość winy swojej. 

niedziela, 9 grudnia 2012

"Sobór Watykański II" – największa katastrofa w historii świata



Vaticanum II to najbardziej tragiczne wydarzenie dwudziestego wieku, a właściwie w całej historii świata, gdyż stał się przyczyną powszechnego odstępstwa od wiary przepowiedzianego przez świętego Pawła w Drugim Liście do Tesaloniczan. "Sobór Watykański II" zupełnie zniszczył cnotę wiary u niezliczonych milionów dusz, niwecząc tym samym wszelką nadzieję zbawienia dla tych ogromnych rzesz ludzi. 
Przez nadprzyrodzoną cnotę wiary, wlaną przez Boga przy chrzcie świętym (lub u osób dorosłych w wielu przypadkach jeszcze przed chrztem) wierzymy we wszystko, co Bóg objawił i co podaje Kościół katolicki jako od Boga objawione. Tym, co skłania nas byśmy uwierzyli jest autorytet Boga objawiającego oraz autorytet Kościoła przekazującego prawdy wiary. Kościół otrzymuje władzę do przekazywania Boskich prawd od Samego Boga i dlatego też jest nieomylny, gdy podaje doktrynę w sposób powszechny i definitywny. Przez cnotę wiary spełniamy akt przyjęcia tych prawd, przyzwolenia, które jest tak niezachwiane i tak absolutne, że musimy raczej przyjąć śmierć niż zezwolić na zmianę najmniejszej joty choćby jednego dogmatu. Chwałą męczenników jest ich gotowość, by raczej umrzeć niż zaprzeć się wiary.  
A zatem przedmiotem wiary jest depozyt świętych dogmatów i świętych nauk moralnych, które Kościół katolicki do wierzenia podaje. Ponieważ doktryny te pochodzą od Samego Boga, są one absolutnie niezmienne, to jest, niepodlegające żadnym zmianom, nawet przez władzę samego Kościoła. Tym samym Kościół katolicki opiera się na niezachwianych fundamentach niezmiennej prawdy. Wszystkie jego zasady dyscypliny, pobożności, liturgiczne praktyki, postawy, filozofia, kultura a nawet sztuki piękne pochodzą z tego źródła niezmiennej prawdy, powszechnie znanej jako depozyt wiary. Skutkiem tego wszystkie wyżej wymienione elementy Kościoła, choć utworzone przez człowieka, mają w samej swej istocie udział w owej niezmienności. Znaczy to, że wszystkie z tych rzeczy muszą pozostać w istocie swej takie same na przestrzeni całej historii Kościoła, wbrew przygodnym zmianom zależnym od czasu, okoliczności czy regionalnych kultur. 
Nadprzyrodzonym pięknem Kościoła katolickiego sprzed Vaticanum II jest to, że ta zasadnicza jedność istniała wszędzie i w każdym czasie jego historii: jedność wiary, jedność dyscypliny, jedność liturgicznego kultu. Tę absolutną jedność wiary można bowiem dostrzec wszędzie i w każdym czasie we wszystkich katolickich kościołach, wraz z właściwą jej zasadniczą jednością wszystkich elementów wytworzonych przez człowieka, które wypływają bezpośrednio z nadprzyrodzonego depozytu wiary Kościoła. 

sobota, 10 listopada 2012

Kazanie ks. Skargi na ostatnią niedzielę Roku Kościelnego.

Ewangelia u Mateusza św. w XXIV rozdziale.


Onego czasu mówił Pan Jezus uczniom swoim: Gdy ujrzycie brzydkie spustoszenie, które jest przepowiedziane przez Daniela proroka, stojące na miejscu świętym (kto czyta, niech rozumie), tedy, którzy są w judzkiej ziemi, niech uciekają na góry, a kto by był na domie, niechaj nie zstępuje, aby co wziął z domu swego; a kto na roli, niech się nazad nie wraca brać sukni swojej. A biada brzemiennym i piersiami karmiącym w one dni. Proścież tedy, aby uciekanie wasze nie było zimie abo w szabat. Abowiem naonczas będzie wielki ucisk, jaki nie był od początku świata aż dotąd, ani będzie. A gdyby nie były skrócone dni one, nie byłby zachowany żaden człowiek, ale dla wybranych będą skrócone dni one. Tedy jeśliby wam kto rzekł: Oto tu jest Chrystus abo ondzie – nie wierz­cie. Abowiem powstaną fałszywi Chrystusowie i fałszywi prorocy, i czynić będą znamiona wielkie i cuda, tak iżby zwiedli (by mogło być), i wybrane. Otomci wam opowiedział. Jeśliby tedy wam rzekli: Oto na puszczy jest – nie wychodźcie; oto jest w zamknieniu – nie wierzcie. Abowiem jako błyskawica wychodzi od wschodu słońca i okazuje się aż na zachodzie, tak będzie i przyście Syna człowieczego. Gdziećkolwiek będzie ciało, tam się i orłowie zgromadzą. A natychmiast po utrapieniu onych dni słońce się zaćmi i księżyc nie da światłości swojej, a gwiazdy będą padać z nieba i moce niebieskie poruszone będą, a naonczas się ukaże znak Syna człowieczego na niebie. I tedy będą narzekać wszytkie pokolenia ziemie, i ujrzą Syna człowieczego przychodzącego w obło­kach niebieskich z mocą wielką i z majestatem. I pośle Anioły swe z trąbą i z głosem wielkim, i zgromadzą wybrane jego ze czterech wiatrów, od krajów niebios aż do krajów ich. A od figowego drzewa uczcie się podobieństwa. Gdy już gałąź jego odmładza się i liście wypuszcza, znacie, iż blisko jest lato. Także i wy, gdy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, iż blisko jest we drzwiach. Zaprawdę powia­dam wam, iż nie przeminie ten naród, ażby się stało to wszytko. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą.
Gdy się niektórzy z Uczniów Pana i Boga naszego Jezu Chrysta onemu wspaniałemu i drogiemu budowaniu kościoła Salomonowego dziwowali i mówili: Mistrzu, patrz, jakie to ka­mienie i jakie budowanie, powiedział Pan (1): Widzicie to wszytko wielkie budowanie, a przedsię na to przyjdzie, iż się kamień na kamieniu nie zostoi, który by skażony nie był. Wiedząc Uczniowie, iż słowo Jego, jako mówi Pismo (2), na ziemię nie padnie, a iż On wszytko, jako Bóg i wielki Prorok, wie i wi­dzi, co ma być potem, upatrzywszy czas, gdy siedział Pan na górze oliwnej, spytali Go: Kiedy to będzie i co za znaki przyj­ścia Twego i dokończenia świata? Tedy im Pan wielkie pro­roctwo w dzisiejszej Ewangeliej objawił – nie tylo o zburzeniu kościoła i Jeruzalem i wszytkiego królestwa onego, ale i o przyściu swoim na sąd i o skończeniu świata tego. Które proroctwo wedle zwyczaju prorockiego zatrudnił Pan, i pomieszał te trzy rzeczy, nie chcąc im czasu i roku i dni opowiedzieć, ale im i nam znaki pewne dał, po których domyślać się możem, kiedy te tak srogie i straszliwe odmiany przypaść miały. A iż się już po zburzeniu Jeruzalem prawdziwym Prorokiem Pan Jezus pokazał, i to się bez chyby uiści, iż świat ten koniec weźmie, a na sąd przyjdzie tenże Zbawiciel nasz, jako zawżdy wyznawamy i czekamy. O przyściu Jego na sąd w przyszłą nie­dzielę, da li Bóg, nauczać będziem, a dziś o końcu świata tego rozmyślajmy, co nam Kościół na końcu roku swego przekłada.
Kiedy ten świat koniec mieć ma, a które tego znaki będą, i o antychryście

wtorek, 6 listopada 2012

O nieczystości - kazanie św. Jana Vianneya



Związawszy ręce i nogi jego, wrzućcie go w ciemności zewnętrzne, tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 22,13).
Jeżeli każdy grzech śmiertelny może nas wtrącić do piekła, to cóż dopiero mówić o haniebnym grzechu nieczystości? Czy już sama nazwa tego występku nie powinna przerazić każdego człowieka, a tym bardziej chrześcijanina? Ach, gdybym mógł przedstawić wam dokładnie, jak ten grzech jest czarnym i brzydkim występkiem, może byście go staranniej unikali i większy doń wstręt czuli! Boże mój! Jak może chrześcijanin oddawać się namiętności, która go tak strasznie poniża, która go hańbi i upadla jako nierozumne zwierzę! Jak może oddawać się tej po prostu zbrodni, która szerzy okropne zniszczenie w duszy ludzkiej? Przecież jest świątynią Boga i żywym członkiem owego mistycznego ciała, którego głową jest Jezus Chrystus. - I czemu człowiek wala się w kałuży haniebnej rozwiązłości, która mu skraca życie, pozbawia go sławy i naraża na wieczność nieszczęśliwą? Byście strzegli się tego grzechu, przedstawię wam najpierw całą jego ohydę; po wtóre, w jaki sposób możemy się go ustrzec; po trzecie, wskażę wam przyczyny tego grzechu, a wreszcie pouczę was, jakich należy używać środków do obrony przed nim.
Chcąc wam należycie przedstawić ciężkość tego przeklętego grzechu, który tyle dusz wiedzie na stracenie, należałoby otworzyć przed waszymi oczyma piekło z całą jego grozą i wskazać, jak strasznie chłoszcze wszechmoc Boża nieszczęśliwe ofiary tego występku. - Przyznacie, że człowiek nie zdoła pojąć należycie szkarady tego grzechu i surowości Bożej, która karze na wieki nieczystych. Powiem tylko tyle, że kto popełnia grzech nieczysty, dopuszcza się pewnego rodzaju świętokradztwa, bo znieważa członki Chrystusowe i świątynię Ducha Świętego, którą jest nasze ciało (1 Kor 6, 15. 19). Z tego można choć nieco pojąć, jak wielką obrazą Bożą jest ten grzech i na jak wielkie zasługuje kary. Ach, bracia moi, należałoby teraz przedstawić wam bezwstydną królową Jezabel, która tyle zgubiła dusz swoim nierządem; niechby ona sama namalowała wam straszny, ponury i rozpaczliwy obraz tych mąk, które obecnie ponosi i ponosić będzie w piekle na wieki. Usłyszelibyście, jak jęczy pośród pożerających płomieni: „Biada mi! Jak okropnie cierpię! Żegnam cię piękne niebo, już cię nigdy nie będę oglądać, już się dla mnie wszystko skończyło. Przeklęty grzechu nieczysty, twoją nagrodą są płomienie, które mnie teraz pożerają.- Jak drogo muszę opłacać brudną i chwilową przyjemność! Gdybym mogła wrócić jeszcze na ziemię, umiałabym cenić cnotę czystości!".
Pójdziemy jeszcze nieco dalej, byście mogli dokładniej poznać szkaradę tego grzechu. Nie mówię tu o poganinie, który nie miał szczęścia poznać dobrego Boga; mam na uwadze chrześcijanina, który powinien wiedzieć, że ten grzech pozbawia dziedzictwa niebieskiego, że synów Bożych czyni synami gniewu i odrzucenia. Jeszcze raz powtarzam, że mam na myśli chrześcijan, których Jezus Chrystus odkupił swą Krwią Przenajświętszą i uczynił ich mieszkaniem i przybytkiem Bożym. Trudno mi pojąć, jak może chrześcijanin oddawać się tej szkaradzie. Już sama myśl o tym powinna przejąć człowieka śmiertelną trwogą. Mówi Duch Święty, że ów nędznik, który oddaje się rozwiązłości, zasługuje na to, by po nim deptał duch piekielny, jak po śmiecisku depczą stopy ludzkie (Ekli 9, 10). „Każda niewiasta, która jest nierządna, jako gnój na drodze podeptana będzie". Pewnego dnia objawił Chrystus św. Brygidzie, że zgotował straszne męczarnie dla rozpustników i że niemal wszyscy ludzie stali się łupem tego haniebnego występku.
Weźmy do ręki Pismo Święte, a zobaczymy, jak surowo ściga Bóg nieczystych od początku świata.

niedziela, 28 października 2012

Święto Chrystusa Króla



Dzisiaj, w ostatnią niedzielę października Kościół Katolicki obchodzi Święto Chrystusa Króla. Ustanowił je katolicki papież Pius XI w 1925 roku encykliką Quas primas:
W pierwszej encyklice, wydanej na początku Naszego Pontyfikatu, do wszystkich biskupów, kiedy zastanawialiśmy się nad najważniejszymi przyczynami tych nieszczęść jakie przygniatają ludzi i z nimi się zmagają, wówczas otwarcie wskazaliśmy, iż tego rodzaju nawałnica zła nie tylko dlatego nawiedziła świat, ponieważ bardzo wielu ludzi usunęło Jezusa Chrystusa i Jego najświętsze prawo z własnych obyczajów i życia prywatnego, rodzinnego i publicznego; lecz także i w przyszłości nie zajaśnieje pewna nadzieja stałego pokoju między narodami, dopóki tak jednostki, jak państwa stronić będą i zaprzeczać panowaniu Zbawcy Naszego. Przeto wezwaliśmy, by pokoju Chrystusowego szukano w królestwie Chrystusowym i zapowiedzieliśmy, iż to zamierzamy uczynić, o ile to Nam będzie dane: a mianowicie, iż w królestwie Chrystusa nie można, naszym zdaniem, przyczynić się skuteczniej do przywrócenia i utrwalenia pokoju, jak przywracając panowanie Pana Naszego. I zaiste jaśniejszą nadzieję lepszych czasów obudził w nas czy to dopiero powstały, czy też silniej rozbudzony, ów prąd wśród ludów ku Chrystusowi i Kościołowi Jego, w którym jedyne zbawienie: stąd też można było dostrzec, iż wielu z tych, co wzgardziwszy panowaniem Odkupiciela, stali się jak gdyby wygnańcami z Jego królestwa, przygotowują się spiesznie i dojrzewają, by wrócić do obowiązków posłuszeństwa.
Katolicki obrońca Wiary, śp. Abp Marcel Lefebvre w książce „Oni Jego zdetronizowali” napisał:
Wolność religijna bezwzględnie oznacza ateizm państwowy. Państwo, gdy twierdzi, że uznaje lub sprzyja wszelkim bogom, w gruncie rzeczy nie uznaje żadnego, a w szczególności nie prawdziwego Boga! To właśnie powtarzamy, gdy ktoś przedstawia nam wolność religijną Soboru Watykańskiego II jako zwycięstwo, postęp, rozwój doktryny kościelnej! Czy wobec tego ateizm jest postępem? Czy „teologia śmierci Boga” jest wpisana w linię Tradycji? Legalna śmierć Boga! To nie do pojęcia!
Niestety po raz pierwszy w historii Kościoła błędy szły z samej góry, z Watykanu!
Możecie to dostrzec bez trudu, że w chwili obecnej to jest właśnie powód naszego konania: w imię wolności religijnej Soboru Watykańskiego II, państwa wciąż jeszcze katolickie zostały zniszczone, uległy zlaicyzowaniu, wymazano z konstytucji tych państw preambułę, która ogłaszała poddanie państwa Bogu, jego Autorowi, lub w których państwo czyniło wyznanie prawdziwej religii.
Tak, prawdziwie, Sobór Watykański II jest ratyfikacją liberalnego katolicyzmu. A gdy się wspomni, że osiemdziesiąt pięć lat wcześniej papież Pius IX powiedział i powtórzył tym, którzy odwiedzili go w Rzymie: „Bądźcie ostrożni! Nie ma gorszych wrogów Kościoła, niż liberalni katolicy!”, można ogarnąć rozmiar katastrofy, jaką tacy liberalni Papieże i taki Sobór zgotowali dla Kościoła i dla panowania Naszego Pana Jezusa Chrystusa!
Nie waham się twierdzić, że Sobór urzeczywistnił nawrócenie Kościoła do świata. Pozostawiam wam do zastanowienia, kto był napędzającym duchem tej duchowości: wystarczy abyście pamiętali o tym, kogo Nasz Pan Jezus Chrystus nazywa Księciem tego Świata.
Oto w czym żyjemy: od czasów deklaracji o wolności religijnej większość katolików jest przekonana, że „ludzie mogą znaleźć drogę do wiecznego zbawienia i otrzymać zbawienie poprzez wyznawanie jakiejkolwiek religii”. Tutaj znowu realizuje się plan masonerii; udało im się, dzięki soborowi Kościoła katolickiego, „zdobyć wiarygodność dla wielkiego błędu naszych czasów, jakim jest... stawianie wszystkich religii na tym samym poziomie równości”.
Wszyscy ci soborowi Ojcowie, którzy zagłosowali na Dignitatis humanae i ogłosili religijną wolność wraz z Pawłem VI, czy zdawali oni sobie sprawę, że w rzeczywistości zdetronizowali naszego Pana Jezusa Chrystusa, poprzez zerwanie Mu korony Jego społecznego królowania? Czy pojęli, że pozbawili, w sposób bardzo konkretny, naszego Pana Jezusa Chrystusa, tronu Jego Boskości? Czy zrozumieli, że będąc pogłosem owych odszczepionych narodów, przyczynili się do tych strasznych bluźnierstw rzucanych w stronę Jego tronu: „Nie chcemy, żeby ten królował nad nami”, „Poza Cezarem nie mamy króla”?
Ale On, lekceważąc bezładne szemranie, które powstało wśród zgromadzonych niemądrych ludzi, zabrał im swojego Ducha.
Pismo Święte mówi:

Dlatego moderniści zdetronizowali Pana Jezusa Króla przesuwając święto na margines Roku Kościelnego, podobnie jak w wielu kościołach usunięto Tabernakulum z centralnego miejsca na Ołtarzu na poślednie, nierzadko poza prezbiterium.
Błogosławionej Annie Katarzynie Emmerich objawił Bóg, co wydarzyło się po zabiciu Pana Jezusa:
„Z pojedynczych szczegółów przypominam sobie następujące: wskutek trzęsienia ziemi zachwiały się w posadach dwa wielkie filary u wejścia do Miejsca świętego. Podnóże dźwigające je, zapadło się, a one runęły na obie strony, lewy na południe, prawy na północ; zarazem rozdarła się z głośnym szumem rozpięta między nimi zasłona od góry do dołu, i rozdarta, opadła po obu stronach na ziemię. Zasłona to była wspaniała i można było rozróżnić następujące kolory: czerwony, błękitny, biały i żółty. Na zasłonie odtworzone były grupy gwiazd i różne figury, jak np. miedziany wąż. Miejsce święte, zwykle zasłonięte, ukazało się teraz po opadnięciu zasłony oczom wszystkich. Obok Miejsca świętego, w murze północnym, był modlitewnik Symeona. Trzęsienie ziemi zawaliło powałę tego modlitewnika, a z bocznej ściany od świątyni wypadł ogromny kamień. W kilku salach pozapadały się podłogi, gdzieniegdzie pokrzywiły się schody, runęły kolumny. Z otworu w ścianie modlitewnika Symeona, powstałego przez wypadnięcie kamienia, wyszedł arcykapłan Zachariasz, zamordowany niegdyś między świątynią a ołtarzem, i stanąwszy w Miejscu świętym, przemówił groźnie do kapłanów, wspomniał o śmierci innego Zachariasza i Jana, a także o mordowaniu Proroków. Na wielkiej mównicy zaś pojawiali się jako duchy dwaj młodo zmarli synowie pobożnego arcykapłana, Szymona Justusa, pradziada starego Symeona, który prorokował Jezusowi przyszłość podczas ofiarowania w świątyni; ci także wyrzucali groźnie Faryzeuszom mordowanie Proroków, głosili upadek dotychczasowej ofiary i upominali wszystkich, by przyjęli naukę Ukrzyżowanego. Następnie pojawił się na ołtarzu Jeremiasz, wołając groźnie, że już skończyła się stara ofiara, a zaczyna nowa się. Tam, gdzie tylko Kajfasz, lub sami kapłani byli świadkami tych zjawisk, starano się zataić je, zaprzeczać ich prawdziwości i surowo zakazano mówić o tym, by nie szerzyć popłochu. Wtem dał się słyszeć głośny szum, drzwi świątnicy otworzyły się same i usłyszano głos: „Uchodźmy stąd!" Ujrzałam, że to aniołowie opuszczają na zawsze świątynię. Zadrżał ołtarz kadzielny, naczynie z kadzidłem przewróciło się, zawaliła się szafa z księgami Pisma i wszystkie księgi pomieszały się bezładnie; zamieszanie coraz wzrastało, nikt już nie zdawał sobie sprawy, co za pora jest. Nikodem, Józef z Arymatei i wielu innych wyznawców Jezusa, odeszli ze świątyni na zawsze.”
Od tego momentu Żydzi, którzy się nie nawrócili modlą się do ściany, podobnie jak ich młodsi „bracia w wierze” a de facto w herezji, którzy chodzą do posoborowych kościołów i uczestniczą w posoborowych nabożeństwach.
Z objawienia Anny Katarzyny Emmerich, nauczanie Pana Jezusa:
„W naukach Swych mówił Jezus tymi dniami znowu w porównaniach o zdziczałej roli, z którą ostrożnie trzeba się obchodzić, by z chwastem nie wyrwać pszenicy, lecz obojgu należy pozwolić rozrastać się aż do czasu żniwa, przy czym tak trafnie Faryzeuszom powiedział prawdę, że mimo oburzenia czuli wewnętrzne zadowolenie. Przy jednej z następnych nauk, pod wpływem rozgoryczenia zamknęli dostęp do sali naukowej, by nie puścić większej liczby słuchaczów. Tego dnia nauczał Jezus aż do późnej nocy, bez żywszych ruchów, spokojnie i pojedynczo, zwracając się raz w tę, raz w drugą stronę. Między innymi wspominał, że przyszedł gwoli trzech rodzajów ludzi, przyszedł wskazał ku trzem bokom świątyni, na trzy strony świata, — w tym — mówił — jest wszystko zawarte. Jeszcze w drodze do świątyni rzekł był do idących z Nim Apostołów, aby Go, gdy się z nimi rozstanie, szukali w południu. Piotr, wiedziony właściwą sobie ciekawością, zapytał, co to znaczy „w południu?" Jezus rzekł na to: „W południu jest słońce nad nami, i niema cienia; rano i wieczór jest cień obok światła, o północy zaś jest ciemna noc. Szukajcie Mnie w południu, a znajdziecie Mnie i w sobie, jeśli tylko nie ma cienia."
Niestety jest tu nie tylko cień, ale ciemna noc ciemności błędów jakie pozostawił SW II, o których uprzedzali papieże zatroskani losem Kościoła.
Pan Jezus nie może znieść bałwochwalstwa w posoborowym „Kościele”, niemożliwa jest obecność Jezusa i diabła, który opanował posoborowy „Kościół”.
Poza Kościołem Katolickim reprezentowanym (w Polsce) przez Bractwo Kapłańskie św. Piusa X nie ma zbawienia.
I tak wyglądają ostanie strony Apokalipsy.
"I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa." Ap  12: 17 

wtorek, 9 października 2012

Kazanie św. Jana Vianneya "O świecie".


 


Przedstawiam kazanie św. Jana Vianneya "O świecie". 


„Nikt nie może dwom panom służyć" (Mt 6,24).


"Pan Jezus mówi, że nie możemy dwom panom służyć, tj. Bogu i światu. W żaden sposób nie potraficie zadowolić obydwu naraz, a to dlatego, że zupełnie odmienne i przeciwne są ich myśli, pragnienia i uczynki. Jeden zabrania tego, na co drugi pozwala. Jeden każe pracować dla życia doczesnego, drugi dla życia wiecznego, czyli nieba. Jeden przyrzeka rozkosze, zaszczyty i bogactwa, drugi przynosi łzy, pokutę i zaparcie siebie samego. Jeden zaprasza was, przynajmniej pozornie, na drogę wysłaną kwiatami, a drugi wskazuje wam drogę ciernistą. Każdy z nich domaga się naszego serca, a od nas zależy, za którym z nich pójdziemy. Świat obiecuje spełnić wszystkie nasze życzenia, obiecuje szczęście, a ukrywa nędzę, która nas czeka przez całe wieki, jeżeli pozwolimy się usidlić. Jezus Chrystus nie czyni podobnych obietnic, ale, powiada, że wśród cierpień pocieszy nas i dopomoże: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni, a ja was ochłodzę. Weźcie jarzmo moje na się, a uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek duszom waszym" (Mt 11, 28-29). Za którym z tych dwóch panów pójdziemy? To, co ofiaruje świat, trwa tylko do czasu: dobra, rozkosze i honory skończą się wraz z życiem, a potem rozpoczną się męczarnie wieczne. Jezus Chrystus, sam niosąc krzyż, wzywa nas, byśmy szli za Nim. Gdy usłuchamy Jego głosu, rychło się przekonamy, że służba Jego nie jest tak ciężką i przykrą, jak się nam początkowo zdawało. Przemówię dziś do was na temat, że niepodobna światu i Bogu się podobać, że trzeba albo oddać się Bogu bez wyjątku, albo światu.

Wiedział Jezus Chrystus, że wielu porzuci świat, umiłuje krzyż, łzy i pokutę, aby sobie zebrać skarby na żywot wieczny. Wiedział również, że wielu ludzi opuści Boga, idąc za światem i jego fałszywymi obietnicami.

A przecież mimo to dał człowiekowi jedno tylko serce, tak iż można je ofiarować tylko jednemu z tych panów. Wyraźnie powiada, że nie można należeć do Boga i do świata, bo kiedy jednemu będziemy się podobać, obrazimy drugiego. Wiedział dobry Bóg, jak trudno zbawić się goniąc za światem i jego rozkoszami. Dlatego przeklął świat słowy: „Biada światu" (Mt 18, 7). Przypatrzmy się bliżej tej prawdzie.

sobota, 29 września 2012

O śmierci sprawiedliwego

Sprawiedliwy to ten, który wypełnia wolę Boga. Pierwszy papież pisze:
"A jeśli sprawiedliwy z trudnością dostąpi zbawienia, to bezbożny i grzesznik gdzież się znajdą?"
1P 4:18 
Św. Jan Vianney, patron proboszczów wygłosił kazanie "O śmierci sprawiedliwego", które przytaczam.


„Droga przed oblicznością Pańską śmierć świętych jego" (Ps 115,15).


Dla niepokutującego grzesznika śmierć jest straszną i złowrogą, bo odrywa go od uciech i rozkoszy ziemskich. Przygnieciony cierpieniem fizycznym, widzi sprawiedliwego Sędziego, widzi piekło, które go za chwilę pochłonie. W tej okropnej chwili opuszczają go wszystkie stworzenia, a nawet i sam Bóg. Przeciwnie, sprawiedliwy umiera z weselem i pociechą, bo żył według zasad Ewangelii, naśladował Jezusa Chrystusa i oddawał się pokucie. Dla sprawiedliwego śmierć jest końcem wszelkiego złego, końcem smutków, pokus i nieszczęść, a początkiem szczęścia, bramą do życia, spoczynku i szczęśliwości wiecznej. Wszyscy ludzie, nawet najgorsi, pragną błogiej i szczęśliwej śmierci. Czemu jednak tak mało z nich używa środków wiodących do tego celu? Bo są zaślepieni. Pragnę więc gorąco zachęcić was, byście odmienili życie i należycie przygotowali się na tę rozstrzygającą chwilę. W tym celu wykażę wam korzyści, wynikające z dobrej śmierci i wymienię środki, jakich należy użyć, by godnie przygotować się na ostatnią chwilę.

Gdybyśmy mogli umierać dwa razy, moglibyśmy ryzykować i narazić się na niebezpieczeństwo po raz pierwszy. Ponieważ jednak człowiek raz umiera: „Postanowiono ludziom raz umrzeć, a potem sąd!" (Hbr 9,27) - dlatego nie można czynić żadnych prób. Gdzie drzewo upadnie, tam pozostaje. Od śmierci zależy nasza wieczność. Jeżeli człowiek w godzinie śmierci znajduje się w grzechu ciężkim, jego biedna dusza wpadnie do piekła; gdy będzie w stanie łaski, wzniesie się ku niebu. O szczęśliwa drogo, która wiedziesz nas do szczęścia i dóbr nieskończonych! Choćbyśmy mieli zdążać do nieba przez ognie czyśćcowe, będzie to dla nas wielkim szczęściem.

Śmierć bywa podobna do życia. Gdy żyjemy jak dobrzy chrześcijanie, umrzemy również szczęśliwie i połączymy się na zawsze z Bogiem.

A przeciwnie, idąc za namiętnościami, goniąc za rozkoszami grzesznymi, niezawodnie zakończymy żywot nieszczęśliwie. Nie zapominajmy nigdy o tej prawdzie, która nawróciła tylu grzeszników: „Jeśli upadnie drzewo na południe albo na północ, na którymkolwiek miejscu upadnie, tam będzie" (Ekli 11,3). Od nas zależy, czy nasza śmierć będzie szczęśliwą, piękną i spokojną. Św. Hieronimowi powiedzieli przyjaciele, że już nadchodzi jego śmierć. Zebrał wówczas ostatnie siły i zawołał: „O błoga i dobra nowino! O śmierci, przybywaj szybko, bo już dawno tęsknię za tobą! Przybywaj, a wyrwij mnie z nędz tego świata i połącz mnie ze Zbawicielem!".

wtorek, 25 września 2012

Cisza przed burzą???



Pius.info: Wokół kwestii rozmów Bractwa Św. Piusa X z Rzymem zapadła cisza. W tej sprawie ostatnim ważnym wydarzeniem była kapituła generalna w Ecône, w której – jako przełożony dystryktu [niemieckiego] – brał ksiądz udział. Jak można ocenić jej wpływ na wewnętrzną i zewnętrzną sytuację Bractwa?
Ks. Franciszek Schmidberger: Trzeba zacząć od tego, że kapituła generalna wzmocniła jedność w naszych szeregach – jedność, która w ciągu ostatnich kilku miesięcy nieco ucierpiała. Fakt, że udało się nam odnaleźć płaszczyznę porozumienia, postrzegam jako wielką łaskę. Pomoże to kontynuować naszą pracę dla Kościoła z nową siłą i zdecydowaniem. Tyle, jeśli chodzi o wpływ na sytuację wewnątrz Bractwa.
Jeśli chodzi o sytuację zewnętrzną, to myślę, że możemy skupić się na tych sprawach, o które absolutnie trzeba prosić Rzym w przypadku normalizacji. Kwestie te można ująć w trzech punktach: po pierwsze, żebyśmy wciąż mogli wskazywać na pewne błędy II Soboru Watykańskiego, co znaczy, że będzie nam wolno otwarcie o nich mówić; po drugie, że będziemy mogli korzystać tylko z ksiąg liturgicznych z 1962 roku, zwłaszcza gdy chodzi o Mszał; i po trzecie, by w naszych szeregach zawsze był biskup, wybierany spośród członków Bractwa.
Około uroczystości Zesłania Ducha Świętego wyglądało na to, że kanoniczne uznanie Bractwa nastąpi niebawem. Teraz, jak się wydaje, jest to już kwestia dalszej przyszłości. Co się stało w ciągu ostatnich kilku tygodni? Jak i kiedy doszło do tej zmiany?
Doszło do niej, gdy nasz przełożony generalny, bp Fellay, 13 czerwca br. spotkał się w Rzymie z kard. Wilhelmem Levadą, ówczesnym prefektem Kongregacji Nauki Wiary. To wtedy kardynał przedstawił biskupowi nowy dokument doktrynalny, który z jednej strony uwzględniał treści zaproponowane przez bp. Fellaya, ale z drugiej zawierał znaczące zmiany, co z naszego punktu widzenia stwarzało poważny problem i zupełnie nową sytuację.

sobota, 22 września 2012

O sądzie szczegółowym



„Oddaj liczbę włodarstwa twego, albowiem już włodarzyć nie będziesz mógł" (Łk 16,2).
Kazanie św. Jana Vianney’a, patrona proboszczów:
„Czy nie przejmiemy się trwogą na wspomnienie surowych sądów Bożych? Dni naszego życia są policzone; nie znamy godziny i chwili, kiedy przed stolicę swoją zawezwie nas Sędzia najwyższy i każe zdać ścisły rachunek. Wiara mówi nam, że jeszcze mamy nadzieję, że jeszcze możemy przygotować się na ów straszny moment, aby nas tak nie zaskoczył, jak owego włodarza, o którym mówi Ewangelia. W dzisiejszej nauce wykażę wam, że nastąpi kiedyś dla nas sąd szczegółowy, na którym zdamy ścisły rachunek ze wszystkich naszych uczynków. Następnie wskażę wam środki, których mamy użyć, aby dla nas nie wypadł niekorzystnie.
Wiadomo wam, że dwa razy będziemy sądzeni: na końcu świata wobec wszystkich ludzi i zaraz bezpośrednio po zgonie. Życie ludzkie można ująć w te trzy słowa: żyć, umierać i stanąć na sądzie. Tego prawa nieodmiennego nikt nie uniknie. Rodzimy się, by umierać, umieramy, aby stanąć na sądzie, który rozstrzygnie o naszym wiecznym szczęściu lub nieszczęściu. Sąd Ostateczny, na którym wszyscy musimy stanąć, będzie tylko ogłoszeniem wyroku zapadłego w godzinę śmierci. Moi drodzy, Bóg policzył nasze lata i oznaczył, który rok ma być ostatnim w naszym życiu. W tym ostatnim roku zna ostatni miesiąc, w miesiącu ostatni dzień, a w dniu ostatnią godzinę, w której żyć przestaniemy. Co się stanie z grzesznikiem, który obiecuje sobie długie życie? Przeliczy się, bo niespodzianie nadejdzie dlań ostatnia godzina, gdzie już nie będzie żadnej nadziei i ratunku. Natychmiast po śmierci nastąpi sąd. Powiecie mi: My dobrze o tym wiemy. Choć wiecie, ale nie wierzycie, bo gdybyście wierzyli, nie pozostalibyście ani chwili w stanie grzechu i nie narażalibyście się ustawicznie na piekło. O, nadejdzie chwila, w której Bóg przyłoży pieczęć nieśmiertelności na długi wasze, przyłoży pieczęć i znamię, których nikt nie rozerwie!
O straszna chwilo, która bieżysz z taką szybkością i prowadzisz za sobą straszny szereg wieków! Tak jest, każdy z nas z osobna stanie przed trybunałem Jezusa Chrystusa, aby zdać rachunek z dobrego i złego.

środa, 19 września 2012

19 września 1846 roku Matka Boża płakała w La Salette.

„Melanio, to co ci teraz powiem, nie będzie zawsze tajemnicą; w roku 1858 będziesz mogła to opublikować.
Księża, słudzy mego Syna, ci księża przez swoje haniebne życie, przez ich brak szacunku i ich brak pobożności przy celebrowaniu świętych tajemnic, przez ich miłość do pieniądza, przez ich skłonność do zaszczytów i przyjemności, tak, ci księża stali się dołami nieczystości. Tak, życie księży woła o pomstę, i pomsta wisi nad ich głowami. Biada księżom i innym osobom poświęconym Bogu, którzy przez swą niewierność i swoje złe życie na nowo krzyżują mego Syna! Grzechy ludzi poświęconych Bogu wołają do Nieba i wołają o pomstę, i już pomsta stoi przed ich drzwiami, gdyż nie ma już nikogo, aby wybłagać miłosierdzia i przebaczenia dla ludu; nie ma już szlachetnych dusz, nie ma już nikogo, kto byłby godzien złożyć Wiecznemu ofiarę nieskazitelnego baranka dla dobra świata.
Bóg będzie karcił w bezprzykładny sposób.
Biada mieszkańcom ziemi! Bóg wyleje swój cały gniew, i nikt nie będzie mógł ujść prze wieloma plagami.
Głowy, przywódcy ludu Bożego, zaniedbali modlitwy i pokuty, i demon zaciemnił ich rozum. Stali się oni tymi błędnymi gwiazdami, które stary diabeł pociągnie swoim ogonem za sobą, aby je zniszczyć. Bóg pozwoli staremu wężowi, aby siał niezgodę między rządzących, we wszystkie społeczności i wszystkie rodziny. Będzie się cierpiało bóle cielesne i duchowe; Bóg pozostawi ludzi samych sobie i ześle kary, które będą po sobie następować przez trzydzieści pięć lat.
Społeczeństwo jest u progu straszliwych plag i największych przemian; trzeba się przygotować na to, że będzie się rządzonym żelaznym batem i że się wypije kielich gniewu Bożego.
Niech Wikariusz mego Syna, Suwerenny Papież Pius IX, nie opuszcza już Rzymu po roku 1859; ale niech będzie niewzruszony i wielkoduszny i niech walczy orężem wiary i miłości; ja będę z nim. Przed Napoleonem niech się ma na baczności. Jest on dwulicowy, i gdy pewnego dnia będzie chciał stać się papieżem i cesarzem, to Bóg się wnet od niego odwróci; jest on orłem, który chce się wnieść coraz to wyżej i spadnie na miecz, którym chciał się posłużyć aby zmusić narody do wzniesienia go.
Włochy zostaną ukarane za swoje dążenie do zrzucenia jarzma Pana wszystkich panów; zostaną oddane wojnie i krew będzie wszędzie płynąć; kościoły będą zamykane lub bezczeszczone; księża i zakonnicy będą przepędzani; przeznaczy ich się na śmierć i okrutnie zabije. Wielu z nich zrezygnuje z wiary i ilość księży i zakonników, którzy odpadną od prawdziwej wiary, będzie wielka; między nimi będą nawet biskupi.
Papież ma się mieć na baczności przed cudotwórcami; gdyż nadszedł czas, w którym będą następować najbardziej zadziwiające wydarzenia na ziemi i w powietrzu.
W roku 1864 zostanie wypuszczony z piekła lucyfer wraz z dużą liczbą demonów. Demony będą podkopywać wiarę kawałek po kawałku, i to nawet u osób poświęconych Bogu, które oślepią w ten sposób, że osoby te przyjmą ducha tych złych aniołów, jeżeli nie otrzymają szczególnej łaski; wiele domów zakonnych straci zupełnie wiarę i pociągnie wiele dusz na zatracenie.
Złych książek będzie na ziemi w nadmiarze i duchy ciemności będą wszędzie rozprzestrzeniać oziębłość wobec wszystkiego, co dotyczy służby Bogu; będą miały one wielką władzę nad naturą. Będą kościoły do służenia tym duchom.
Ludzie będą przenoszeni z jednego miejsca na drugie przez te złe duchy, i nawet księża, ponieważ nie będą wiedzeni przez dobrego ducha Ewangelii, który jest duchem pokory, miłosierdzia i żarliwości na chwałę Bożą.
Będzie się dokonywać zmartwychwstania zmarłych i sprawiedliwych [tzn. zmarli ci przyjmą postać dusz sprawiedliwych, które żyły na ziemi, aby móc lepiej zwieść ludzi. Ci tak zwani zmarli, pod których postacią ukrywają się tylko diabły, będą głosić inną ewangelię, przeciwną tej prawdziwego Jezusa Chrystusa, zaprzeczającą istnieniu Nieba i także dusz potępionych. Wszystkie te dusze będą wydawać się zjednoczone ze swoimi ciałami]. Wszędzie będą występować nadzwyczajne cuda, ponieważ prawdziwa wiara zgasła i fałszywe światło oświetla świat.
Biada Książętom Kościoła, którzy są tylko tym zajęci, aby zbierać coraz więcej bogactw, zachować swoją władzę i rządzić w pysze!
Wikariusz Mego Syna będzie dużo cierpiał, ponieważ przez pewien czas Kościół będzie wystawiony na ciężkie prześladowania: to będzie czas ciemności; Kościół będzie przeżywał straszliwy kryzys.
Ponieważ święta wiara w Boga poszła w zapomnienie, każda jednostka będzie się chciała sama prowadzić, stać nad podobnymi sobie. Zostaną obalone władze cywilne i kościelne, wszelki porządek i wszelka sprawiedliwość zostaną podeptane; będzie się widzieć tylko zabójstwa, nienawiść, zazdrość, kłamstwo i niezgodę, bez miłości do ojczyzny i do rodziny.
Ojciec święty będzie dużo cierpiał. Będę przy nim aż do końca, aby przyjąć jego ofiarę.
Niegodziwcy będą wielokrotnie nastawać na jego życie, nie mogąc zaszkodzić jego dniom; lecz ani on ani jego następca [na marginesie swego egzemplarza z Lecce Melania napisała w nawiasie następujące słowa: „który nie będzie długo rządził”] nie zobaczy triumfu Kościoła Bożego.
Rządy cywilne będą wszystkie miały ten sam zamiar, którym będzie obalenie i zatarcie wszystkich zasad religijnych, aby zrobić miejsce dla materializmu, dla ateizmu, dla spirytyzmu i dla wszystkich rodzajów przywar.
W roku 1865 będzie widać podłości w świętych miejscach; w domach zakonnych kwiaty Kościoła będą gniły a demon będzie udawał króla serc. Niech ci, którzy są głową wspólnot zakonnych, mają się na baczności wobec tych, których mają przyjąć, gdyż demon użyje całej swej przewrotności, aby do zakonów religijnych wprowadzić osoby oddane grzechowi, bo rozwiązłości i zamiłowanie do przyjemności cielesnych będą rozpowszechnione po całej ziemi.
Francja, Włochy, Hiszpania i Anglia będą w stanie wojny; krew będzie płynąć ulicami; Francuz będzie walczyć z Francuzem, Włoch z Włochem; w końcu nastąpi ogólna wojna, która będzie straszliwa. Przez pewien czas Bóg nie wspomni ani Francji ani Włoch, gdyż Ewangelia Jezusa Chrystusa nie będzie już znana. Niegodziwcy rozwiną swą całą przewrotność; będzie się zabijać, będzie się masakrować nawzajem aż do wnętrza domów. Za pierwszym zamachem Jego błyskawicznego miecza góry i cała natura zadrżą z przerażenia, gdyż rozwiązłości i przestępstwa ludzi przenikną sklepienie Niebios. Paryż zostanie spalony a Marsylia pochłonięta (4, 1, 2, 3) [Melania powiedziała: „Paryż zostanie spalony”. Interpretowano to w roku 1870: „To będzie przez Prusaków”, na co Maximin odpowiedział: „Nie, nie, to nie przez Prusaków Paryż zostanie spalony, lecz przez swój motłoch (canaille)” - przyp.tłum.]; (3) wiele wielkich miast zostanie wstrząśniętych i pochłoniętych przez trzęsienia ziemi; będzie się sądzić, że wszystko jest stracone; będzie widać tylko zabójstwa, będzie słychać tylko szczęk broni i bluźnierstwa. Sprawiedliwi będą dużo cierpieć; ich modlitwy, ich pokuta i ich łzy wzniosą się do Nieba i cały lud Boży będzie prosić o wybaczenie i miłosierdzie i będzie prosić o moją pomoc i wstawiennictwo. Wówczas Jezus Chrystus przez akt swej sprawiedliwości i swego wielkiego miłosierdzia dla sprawiedliwych, rozkaże swoim aniołom, aby wszyscy Jego wrogowie zostali zabici. Za jednym zamachem prześladowcy Kościoła Jezusa Chrystusa i wszyscy ludzie oddani grzechowi zginą i ziemia stanie się jak pustynia.
Wówczas nastanie pokój, pojednanie Boga z ludźmi; Jezusowi Chrystusowi będzie się służyło, oddawało cześć i chwałę; dobroczynność wszędzie zakwitnie. Nowi królowie będą prawym ramieniem Kościoła Świętego, który będzie silny, pokorny, pobożny, biedny, żarliwy i naśladowcą cnót Jezusa Chrystusa.
Ewangelia będzie głoszona wszędzie i ludzie poczynią duże postępy w wierze, ponieważ będzie jedność między robotnikami Jezusa Chrystusa i ludzie będą żyli w bojaźni Bożej.
Ten pokój między ludźmi nie będzie długotrwały: dwadzieścia pięć lat obfitych żniw pozwolą im zapomnieć, że grzechy ludzkie są przyczyną wszystkich kar, które przychodzą na ziemię.
Prekursor antychrysta, ze swymi oddziałami z kilku narodów, będzie walczył przeciwko prawdziwemu Chrystusowi, jedynemu Zbawcy świata; przeleje wiele krwi i Będzie chciał zniszczyć kult Boga, aby siebie kazać uważać za Boga.
Ziemię uderzą wszelkie rodzaje plag [oprócz pomoru i głodu, które będą powszechne]; będą wojny aż do ostatniej wojny, która będzie prowadzona przez dziesięciu królów antychrysta, którzy to królowie będą mieli ten sam zamysł i będą jedynymi, którzy będą rządzić światem.
Zanim to nastąpi, będzie pewnego rodzaju fałszywy pokój na świecie; nie będzie się myślało o niczym innym niż o rozrywce; źli oddadzą się wszelkiego rodzaju grzechom; ale dzieci Kościoła Świętego, dzieci wiary, moi prawdziwi naśladowcy, wzrosną w miłości do Boga i w cnotach, które są mi najbardziej drogie. Szczęśliwe są dusze pokorne, prowadzone przez Ducha Świętego! Będę walczyć razem z nimi aż do chwili, gdy dojdą do pełni wieku. Natura domaga się pomsty względem ludzi i drży ze zgrozy w oczekiwaniu tego, co musi przyjść na ziemię zbrukaną grzechami. Drżyjcie, ziemio, i wy, którzy zajmujecie się służeniem Jezusowi Chrystusowi a którzy wewnątrz wielbicie samych siebie, drżyjcie; gdyż Bóg wyda was swemu wrogowi, ponieważ miejsca święte są w zepsuciu; wiele zakonów nie jest już domami Bożymi, lecz pastwiskami Asmodeusza i jego bliskich.
Będzie to w tym czasie, gdy narodzi się antychryst z zakonnicy hebrajskiej, fałszywej dziewicy, która będzie miała łączność ze starym wężem, mistrzem nieczystości; jego ojcem będzie Biskup; rodząc się będzie pluł bluźnierstwa, będzie miał zęby; jednym słowem, będzie to diabeł wcielony; będzie wydawać straszliwe okrzyki, będzie czynił niezwykłe zjawiska, będzie się karmił tylko nieczystościami. Będzie miał braci, którzy, nie będąc wprawdzie jak on wcielonymi demonami, będą dziećmi złego; mając 12 lat, wyróżnią się swoimi dzielnymi zwycięstwami, które odniosą; wkrótce każdy z nich będzie na czele armii, wspomaganych przez legiony piekła. Pory roku się zmienią, ziemia będzie produkować tylko złe owoce, gwiazdy stracą swe prawidłowe ruchy, księżyc będzie odbijał tylko słabe czerwonawe światło; woda i ogień nadadzą kuli ziemskiej drgawkowe ruchy i straszliwe trzęsienia ziemi, które spowodują pochłonięcie gór, miast [itd.]
Rzym straci wiarę i stanie się siedzibą antychrysta.