Poniżej przedstawiam kolejny dowód na różnice
pomiędzy Kościołem Katolickim a posoborowym. Jest to maleńki fragment książki a
właściwie Notatnika Rzymskiego Tadeusza Brezy pt. „Spiżowa brama”. Autora
trudno posądzić o fanatyczny katolicyzm, ale jako bardzo dobry pisarz doskonale
przedstawił klimat jaki panował w Rzymie, podczas ostatnich miesięcy,
ostatniego katolickiego papieża Piusa XII, Jego starania o przeciwstawieniu się
zagrożeniom jakie zagrażały Kościołowi.
Rzym, 24 czerwca 1958 r.
"Osservatore Romano prowadzi
rubryczkę, w której dzieli filmy wyświetlane w Rzymie na różne kategorie.
Rubryczka nazywa się: Osądy Komisji Cenzury Katolickiego Centrum Filmowego.
Kategorie są następujące: W. (wszyscy), Wzz. (wszyscy z zastrzeżeniem), D.
(dorośli), Dzz. (dorośli z zastrzeżeniem), O. (odradza się) i Wk. (wykluczone).
Zastrzeżenia dotyczą w pierwszym wypadku (Wzz) — dzieci; w drugim (Dzz) —
chodzi o to, żeby widzowie odnosili się do filmu z ostrożnością, ponieważ zawierać
może w dialogach, scenach czy tezie pewne elementy niebezpieczne. Interesujące
jest, że nawet kategoria najlepsza, pierwsza, dlatego jest najlepsza, „że nie
zawiera elementów negatywnych". Rubryczka pojawia się dwa razy na miesiąc,
a czasami trzy. Nie istnieje natomiast taka sama rubryczka poświęcona książkom.
Z rzadka Św. Oficjum potępi jakąś książkę. Na pewno czuwa ono nad całością
książkowej produkcji całego świata, ale nie walczy z nią z tak skrupulatną
zapamiętałością, jak walczyła jeszcze sto pięćdziesiąt lat temu. Wydaje mi się,
że dla Kościoła dzisiaj książka nie jest tą formą, którą obecnie zło posługuje
się najchętniej i w sposób najniebezpieczniejszy. Taką formą, takimi
narzędziami naszej doby jest natomiast film i radio oraz od niedawnego czasu
telewizja.
Istnieje teraz cała maszyneria w kurii, żeby sobie z tym radzić.
Zalążki tej maszynerii powstały w roku 1948. Watykan myślał wówczas o
stworzeniu gigantycznej wytwórni. Była to myśl śmiała, ale chyba trochę
szalona. Potworne komplikacje ideologiczno-cenzuralne musiałyby dławić
produkcję takiego papieskiego Hollywoodu, nie mówiąc już o innego rodzaju
łatwych do przewidzenia figlach, które by monsignorom - producentom płatał przy
tej okazji szatan. Kiedy w roku 1952 ostatecznie porzucono ten pomysł, powstała
„Apostolska Komisja Kinematograficzna", której w roku 54 dodano jeszcze
kompetencyjnie radio i telewizję. Ma ona swoją radę naczelną, swoich doradców i
ekspertów, różnych uczonych mnichów i monsignorów rozsianych po całym świecie. Warto
dodać, że Pius XII wielokrotnie w sprawach filmu zabierał głos. Jest on w pełni
świadom, że istotnie to film jest inżynierem dusz dwudziestego wieku. Podobno
raz wyraził się, że sale kinowe w tym samym stopniu i w taki sam sposób
kształtują dzisiaj ludzi, co w dawnych wiekach kościoły. Jest to oczywiście
paradoks, niemniej tkwi w nim ziarnko prawdy, i to gorzkiej. Jakież tedy
wyjście z sytuacji? Najlepszym byłoby samemu i to na prawie
wyłączności produkować filmy, dla seansów rezerwując sobie kościoły. Ale jest
to nieziszczalne marzenie! Skoro tak jest, skoro problemu nie można
chwycić od strony produkcji, spróbował go Watykan pochwycić od strony
konsumenta. Około roku 1950 poczęły tedy powstawać po całym świecie takie różne
katolickie filmowe centra jak to, które do dzisiaj publikuje swoje osądy w Osservatore
Romano. Miały one na celu, naciskając na opinię katolicką, wywoływać te i
inne efekty w filmowej produkcji. Twórcy tej koncepcji sądzili, że tamując
katolikom drogę do pewnych filmów i skłaniając do innych — zawładną
producentami. Ale ta przebiegła koncepcja nie wypaliła na sto procent. Przede
wszystkim dlatego, że innowiercy i poganie całego świata nie słuchali wcale
katolickich centrów. A poza tym dlatego, że katolicy nie słuchali ich
bezapelacyjnie. To znaczy słuchali w małych miasteczkach, ale w wielkich —
minimalnie."
Jak widzimy zło zwyciężyło bezapelacyjnie i z
Kościoła Katolickiego nie zostało prawie nic, poza małą grupką wiernych Bractwa
św. Piusa X, jak mówi Pismo:
Ap 12: 17 "I
zawrzał smok gniewem na niewiastę, i odszedł, aby podjąć walkę z resztą jej
potomstwa, które strzeże przykazań Bożych i trwa przy świadectwie o
Jezusie."
Należy również pamiętać, że telewizja z przed pół
wieku a ta dzisiejsza, to różnica jak między niebem a ziemią. Dawniej cenzura
nie pozwalała na zbyt śmiałe sceny dla dorosłych a bajki dla dzieci zawsze
kończyły się zwycięstwem dobra nad złem.
Jak jest dzisiaj, każdy widzi kto nie jest ślepy,
bo diabeł zaćmił prawie wszystkich ludzi tak, że aktualne są słowa Pisma:
"Cała
ziemia w podziwie spoglądała na bestię" (Apok. 13,
3)
Dzisiaj przede wszystkim telewizja
wychowuje ludzi, ale czy ktokolwiek może się zbawić przez telewizję?
Oczywiście, że nie, więc dlatego miliony dusz pędzą szeroką drogą prowadzącą do
zguby i wpadają do piekła jak deszcz, przy całkowitej obojętności i bezradności
„Kościoła” posoborowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.