Zdjęcie przez JŚ. Benedykta XVI ekskomuniki z Bractwa św. Piusa X, które mimo to nie zmieniło swojej oceny Soboru Watykańskiego II, składnia do podjęcia dyskusji nad jego
przebiegiem i konkluzjami, jak również – następstwami, jakie przyniósł dla
Kościoła katolickiego i dla reszty świata. Przydatna byłaby ona zwłaszcza w
Polsce, gdzie podczas Soboru, ze względu na presję komunistów i zdominowanie
katolickich mediów z jednej strony przez agenturę, a z drugiej – przez tzw.
siły postępu, żadna swobodna dyskusja nie była możliwa. Nie stała się ona
możliwa również po tzw. transformacji ustrojowej, gdyż z uwagi na obecność na
Stolicy Piotrowej „naszego umiłowanego Ojca Świętego” oraz – czego wtedy
jeszcze nie wiedzieliśmy – silnych wpływów zakonu Ojców Konfidencjałów, można
było jedynie się „radować” i „zawierzać”. Inne formy ekspresji
ani refleksji ani nie były oczekiwane, ani – powiedzmy sobie szczerze –
publicznie dopuszczalne, między innymi ze względu na sławny instynkt
samozachowawczy. Tego rodzaju obawy nie były chyba bezpodstawne, bo o
determinacji niektórych hierarchów świadczy fakt, że nawet po ogłoszeniu przez
Benedykta XVI decyzji uchylającej obowiązek uzyskiwania każdorazowo zezwolenia
biskupa na odprawienie Mszy św. w rycie trydenckim JE abp.Tadeusz Gocłowski
otwarcie decyzję tę wyśmiał, zaś JE bp Tadeusz Pieronek bez takiej ostentacji,
za to z dużą pewnością siebie oświadczył, iż „nikt” Mszą św. w rycie
trydenckim „nie jest zainteresowany”.
Na wszelki
jednak wypadek, dbająca o dusze tubylczego narodu „Gazeta Wyborcza”,
podobnie zresztą, jak reszta tzw. „prasy międzynarodowej”, a także –
niestety – episkopaty niektórych krajów, postarały się o zablokowanie
merytorycznej dyskusji poprzez rozpętanie histerycznej nagonki na JE bp
Williamsona z powodu jego wypowiedzi na temat nieszczęsnego holokaustu. Można
było odnieść wrażenie, że to nie Sobór Watykański II jest ważny, ani odpowiedź
na pytanie, czy krytyka podnoszona przez Bractwo św. Piusa X jest uzasadniona,
czy nie, wreszcie - nawet przyszłość Kościoła katolickiego, tylko – ilu Żydów
zginęło podczas II wojny światowej i co na temat decyzji JŚ. Benedykta XVI
sądzą nowojorscy cadykowie. Nawiasem mówiąc, jeśli by pokusić się o
zastosowanie tutaj ewangelicznej wskazówki co do poznawania drzewa po owocach,
to warto zwrócić uwagę, iż przed Soborem Watykańskim II żadnemu cadykowi, nawet
w silnej gorączce, nie przyszedłby do głowy pomysł sztorcowania papieża,
którego katolicy uważają wszak za Namiestnika Chrystusa na Ziemi, za
kanonizację tego czy innego świętego, czy za jakieś decyzje personalne.
Tymczasem w 50 lat po tym Soborze nie tylko stało się to nową, świecką
tradycją, ale można nawet odnieść wrażenie, iż najwyższe władze Kościoła
starają się do opinii cadyków akomodować.
Dlatego też
znakomicie się złożyło (śp. Ksiądz Bronisław Bozowski powiadał, że nie ma
przypadków – są tylko znaki), że wydawnictwo „Antyk” właśnie udostępniło
czytelnikowi polskiemu monumentalne dzieło Romana Amerio pod tytułem „Iota
unum – analiza zmian w Kościele katolickim”. Autor tej 900-stronicowej
książki uczestniczył w przygotowywaniu tzw. schematów oraz opinii dla potrzeb
Soboru Watykańskiego II, zaś solidne przygotowanie filozoficzne pozwala mu
ocenić nie tylko – nawiasem mówiąc, bardzo interesujące, a niekiedy, również
niepokojące – tak zwane kulisy różnych decyzji i ustaleń Soboru, ale również
przeprowadzić ich wnikliwą analizę. Na jeden taki fakt warto zwrócić uwagę
również i dzisiaj, bo pokazuje on, za jaką cenę zostało uzyskane wrażenie ogromnego
sukcesu Soboru. Na kilka miesięcy przed rozpoczęciem Soboru Jan XXIII zawarł
porozumienie z Cerkwią prawosławną, na podstawie którego patriarchat moskiewski
zgodził się przysłać swoich obserwatorów na Sobór pod warunkiem, iż Sobór
powstrzyma się od potępienia komunizmu. Rozmowy w tej sprawie toczyły się w
1962 roku w Metzu. W imieniu Cerkwi porozumienie to podpisał metropolita
Nikodem, zaś w imieniu Stolicy Apostolskiej – ówczesny dziekan Kolegium
Kardynalskiego, J.Em. Tisserant. Być może, że właśnie wtedy rozpoczął się
proces, którego następstwa, w postaci panoszenia się cadyków i nie bez
zdumionego rozgoryczenia właśnie obserwujemy. Myślę, że dzięki temu
szczęśliwemu przypadkowi, albo – jak ktoś woli – znakowi w postaci tej książki,
środowiska katolickie w Polsce będą wreszcie miały okazję odrobienia
pięćdziesięcioletnich zaległości i przedyskutowania wszystkich kwestii,
wynikających z Soboru Watykańskiego II. Nie tylko dlatego, że lepiej późno, niż
wcale, ale przede wszystkim dlatego, że dzisiaj jesteśmy bogatsi o
doświadczenia, których w połowie lat 60-tych nie moglibyśmy nawet przeczuwać,
ani sobie wyobrazić. Z tego punktu widzenia nawet okoliczności, które
uniemożliwiły przeprowadzenie takiej debaty wcześniej można uznać za rodzaj
felix culpa.
(Romano Amerio – Iota unum – analiza zmian w
Kościele katolickim w XX wieku – Wydawnictwo Antyk Marcin Dybowski – Komorów,
str. 908)
Należy wyjaśnić, że obserwatorzy Cerkwi to agenci
KGB, a zaproszeni „bracia protestanci” to agenci Stasi. Wiadomo więc, pod czyje
dyktando odbył się ten bandycki Sobór.
Nie muszę chyba powtarzać: unikajcie „Kościoła’
posoborowego jak ognia piekielnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.