Vaticanum II to najbardziej tragiczne wydarzenie
dwudziestego wieku, a właściwie w całej historii świata, gdyż stał się
przyczyną powszechnego odstępstwa od wiary przepowiedzianego przez świętego
Pawła w Drugim Liście do Tesaloniczan. "Sobór Watykański II" zupełnie
zniszczył cnotę wiary u niezliczonych milionów dusz, niwecząc tym samym wszelką
nadzieję zbawienia dla tych ogromnych rzesz ludzi.
Przez nadprzyrodzoną cnotę wiary,
wlaną przez Boga przy chrzcie świętym (lub u osób dorosłych w wielu przypadkach
jeszcze przed chrztem) wierzymy we wszystko, co Bóg objawił i co podaje Kościół
katolicki jako od Boga objawione. Tym, co skłania nas byśmy uwierzyli jest autorytet
Boga objawiającego oraz autorytet Kościoła przekazującego prawdy
wiary. Kościół otrzymuje władzę do przekazywania Boskich prawd od Samego Boga i
dlatego też jest nieomylny, gdy podaje doktrynę w sposób powszechny i
definitywny. Przez cnotę wiary spełniamy akt przyjęcia tych prawd,
przyzwolenia, które jest tak niezachwiane i tak absolutne, że musimy raczej przyjąć
śmierć niż zezwolić na zmianę najmniejszej joty choćby jednego dogmatu. Chwałą
męczenników jest ich gotowość, by raczej umrzeć niż zaprzeć się
wiary.
A zatem przedmiotem
wiary jest depozyt świętych dogmatów i świętych nauk moralnych, które Kościół
katolicki do wierzenia podaje. Ponieważ doktryny te pochodzą od Samego Boga, są
one absolutnie niezmienne, to jest, niepodlegające żadnym zmianom, nawet przez
władzę samego Kościoła. Tym samym Kościół katolicki opiera się na
niezachwianych fundamentach niezmiennej prawdy. Wszystkie jego zasady
dyscypliny, pobożności, liturgiczne praktyki, postawy, filozofia, kultura a
nawet sztuki piękne pochodzą z tego źródła niezmiennej prawdy, powszechnie
znanej jako depozyt wiary. Skutkiem tego wszystkie wyżej wymienione
elementy Kościoła, choć utworzone przez człowieka, mają w samej swej istocie
udział w owej niezmienności. Znaczy to, że wszystkie z tych rzeczy muszą
pozostać w istocie swej takie same na przestrzeni całej historii
Kościoła, wbrew przygodnym zmianom zależnym od czasu, okoliczności czy
regionalnych kultur.
Nadprzyrodzonym pięknem Kościoła
katolickiego sprzed Vaticanum II jest to, że ta zasadnicza jedność
istniała wszędzie i w każdym czasie jego historii: jedność wiary, jedność
dyscypliny, jedność liturgicznego kultu. Tę absolutną jedność wiary można
bowiem dostrzec wszędzie i w każdym czasie we wszystkich katolickich
kościołach, wraz z właściwą jej zasadniczą jednością wszystkich elementów
wytworzonych przez człowieka, które wypływają bezpośrednio z nadprzyrodzonego
depozytu wiary Kościoła.
Podobnie jak sama starożytna
Jerozolima, słynna z tego, iż można ją było oglądać w słonecznym świetle
poranka z Góry Oliwnej, położoną na szczycie wzgórza otoczoną potężnymi i
lśniącymi w słońcu murami, tak i Kościół katolicki jest drogocennym klejnotem
umieszczonym na powierzchni ziemi przez Samego Boga, zawierającym w sobie
skrzący się ogień odbijający Boskie Światło. Jako przedłużenie tajemnicy
Wcielenia, Kościół można nazywać, przez analogię do Samego Chrystusa, lumen
de lumine, to jest światłem ze
światłości.
Ta jedność i stałość prawdy,
liturgii i dyscypliny udzieliła Kościołowi blasku i krystalicznej wartości,
które przyciągają do Niego wszystkich ludzi.
Wszystko to zostało zmiecione przez Vaticanum
II. Zastąpił wiarę katolicką – absolutną z samej swej natury – relatywizmem
prawdy. Dokonał tego głównie przez ekumenizm, który był zasadniczym celem
"soboru". Chciał dołączyć do wielowiekowego protestanckiego ruchu w
tworzeniu tego co heretycy zwali Unam Sanctam, to jest, Jeden Święty,
ich termin na określenie bezdogmatycznego,
humanitarnego, jednego światowego chrześcijańskiego Kościoła obejmującego
wszystkie wyznania. Vaticanum II zastąpił prawdziwą wiarę pluralizmem,
który uznaje za prawdziwe te wyznania i religie, które zaprzeczają
katolicyzmowi. Dogmat w takim przypadku staje się nie prawdziwym opisem natury
Boga, lecz jedynie wyrazem wewnętrznego odczuwania Boga, które może się różnić
w zależności od osoby, ludzi, kultur.
Przez tę radykalną zmianę dotyczącą
dogmatu i wiary, otrzymaliśmy od "soboru" 1) Dekret o ekumenizmie,
zawierający herezję nazywającą religie niekatolickie środkami zbawienia; 2) Dekret
o wolności religijnej, który zawiera moralną herezję, że każdy ma prawo
wyznawać taką religię, jaka mu się spodoba; 3) Konstytucję dogmatyczną o
Kościele (Lumen gentium), która zawiera herezję,
że Kościół Chrystusowy jest czymś większym i obszerniejszym niż Kościół
katolicki i że kolegium biskupów jest podmiotem (posiadaczem) najwyższej władzy
Kościoła katolickiego; 4) Dekret o Świętej Liturgii, który, punkt po
punkcie, zniszczył tradycyjną łacińską Mszę, najcenniejszy owoc wieków i dał
podwaliny pod brzydkość znaną pod nazwą Nowa Msza.
Wstrzyknięcie tych i wielu innych
trucizn w struktury katolickie zrujnowało nam Kościół. Po tym półwieczu
horroru, który znosimy nie mając na widoku żadnej nadziei na poprawę sytuacji,
pozostały jedynie porozrzucane po świecie grupki, które obiektywnie mogą być
utożsamiane z wiarą katolicką sprzed "soboru".
Tragiczne wydarzenie Vaticanum II
wywarło głęboki wpływ na życie niemal każdego, kto czyta ten artykuł. Dotknęło,
w większości przypadków, całego ich życia. Świadomi najważniejszego
miejsca, jakie wiara zajmuje w naszym życiu,
musimy wszyscy, w większym lub mniejszym zakresie, dokonywać ważkich decyzji by
zachować wiarę wieków.
Tradycjonalistyczny ruch jest często
krytykowany za brak kierownictwa i za podziały. Oskarżenie jest zasadne co do
kierownictwa, ponieważ brakuje prawdziwego
papieża, który by nami kierował. Chaos to naturalny skutek braku zwierzchnika.
Jednakże ten to właśnie nieład jest cechą katolicyzmu tych, którzy odrzucają Vaticanum
II, na dowód, że, jako katolicy, nie dajemy posłuchu żadnej władzy prócz
tej, która pochodzi od rzymskiego Papieża.
Niemniej jednak tradycjonalistyczny
ruch posiada wszystkie cechy rzymskiego katolicyzmu: jego jedność wiary,
dyscypliny, pobożności, świętej liturgii, świętej teologii, scholastycznej
filozofii, katolickiej kultury i sztuki. Rzymski katolicyzm, innymi słowy, jest
u nas żywy i ma się dobrze i nawet człowiek daleki od wiary powiedziałby, że
możemy być utożsamiani z wielowiekowym katolicyzmem sprzed Vaticanum II.
Cóż znajdujemy w naszych katolickich
kościołach czy innych instytucjach? Grupę ludzi, którzy utracili wiarę i
zastąpili ją pluralistyczną, naturalistyczną, modernistyczną i bezdogmatyczną
namiastką "katolicyzmu" bez żadnej jedności wiary i bez żadnej
identyczności z Kościołem katolickim sprzed Vaticanum II. Próbują
wykorzystać katolicką strukturę jako wehikuł dla ich nowej religii, lecz ten
wehikuł nie pojedzie. Katolicki Kościół ustanowiony przez Chrystusa, wierna
Jego oblubienica, nie pozwoli sobie by ją używano jako narzędzie błędu. Skutki?
Dezintegracja, rozkład, zniszczenie życia religijnego, zamykanie parafii,
szkół, nowicjatów i seminariów, powszechne panowanie herezji, ogólna utrata
wiary i pobożności, bluźniercze i świętokradzkie liturgie, brak moralności
wśród kleru.
Czy istnieje dość słów, które by
mogły opisać zakres i intensywność duchowego spustoszenia oraz cierpień
będących skutkiem pięćdziesięciu lat tego "soboru"?
Cóż proponuje "Benedykt
XVI" jako remedium na wszystkie te upodlenia i profanacje? Wznieść toast
za pięćdziesiąt lat Vaticanum II i wypić kolejny łyk.
Bp Donald J. Sanborn
Podobną
opinię o bandyckim SW II wyraził ks. Jan Jenkins pisząc, że SW II to śmierć zachodniej kultury.
Kto chce iść
do piekła, niech chodzi do posoborowego kościoła.
"Przyjacielu", Vaticanum Secundum - najszczytniejszy moment w dziejach Kościoła Rzymsko-Katolickiego nie był katastrofą lecz na szczęście [dla Ludzkości] s p ó ź n i o n ą o kilka wieków próbę ratowania go. Katastrofą dla Kościoła są ludzie twojego mizernego formaciku - starzy, zakompleksieni, zajadli w nienawiści, oczerniający wszystkich i wszystko wokoło. A co z unieszczęśliwionymi własnymi rodzinami? To zresztą zupełnie nieważne... Wasz czas w skali historycznej odchodzi - jak czas dinozaurów...A ty osobiście? - Jesteś tylko małym tchórzem...
OdpowiedzUsuńUwierzyłeś kłamstwu, ale to nie moja strata.
OdpowiedzUsuńJesteś prymitywem, a dowodem owe obelgi typu "bandycki Sobór"... Czy tak ci każe twoja "wiara, czy może jest to dopuszczalne, gdyż jest to chamstwo przedsoborowe - więc jedynie słuszne? Ale nie martw się... Wobec wielomiliardowego czasu trwania Kosmosu, wobec setek tysięcy lat trwania człowieka, wobec kilkunastu tysięcy lat tworzenia się jego niepisanej i pisanej świadomej przeszłości - jesteś tylko małą i niezauważalną weszką na naskórku dziejów. POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńPrzekonasz się w piekle, że nie chcesz się nawrócić.
OdpowiedzUsuń