niedziela, 31 grudnia 2017

O. Pio na ostatni dzień roku.

Chcę Ci postawić pytanie: czy Twoje
wyrzeczenie dokonuje się z miłości do
Pana Jezusa? Jeżeli tak, to tylko od Niego
dusza powinna spodziewać się nagrody.
Pan Jezus niczego nie zatrzymuje dla
Siebie z tego, co się robi z miłości ku
Niemu i szczodrze za to wynagradza.
Nie myślmy, że nasze szczęście polega
tylko na cieszeniu się kwitnącym
zdrowiem. Będziemy w tym podobni do
tych nierozumnych światowców,
którym nie dano poznać tajemnic Nieba.

(LRC 14)

środa, 15 listopada 2017

O. Pio na dzisiejszy dzień

15 listopad

Zalecam Ci gorąco cnotę świętej prostoty;patrz na to, co jest bezpośrednio przed Tobą,a nie miej wzroku skierowanego na niebezpieczeństwa, które widzisz
z oddali. Wydaje Ci się, że te
niebezpieczeństwa są wojskiem,
a to są tylko rozczochrane wierzby;
kiedy masz wzrok w nich utkwiony,
możesz narazić się na jakieś
niebezpieczeństwo
w czasie drogi.
(LJM 29)


środa, 1 listopada 2017

O. Pio na 1 listopad

Oby Pan raczył położyć kres tak
wielkiemu opuszczeniu i tak wielkiej nędzy!
Oby raz na zawsze skończyło się
królestwo szatana, a wszędzie i zawsze
triumfowała sprawiedliwość - świętość.
(LCR 29)

wtorek, 30 maja 2017

Przedziwna sytuacja!

Aktualnie w TV TRWAM jest program o wydarzeniach Zielonogórskich - 30 Maja 1960 roku, gdy komunistyczne władze walczyły z Wiarą i Kościołem. Kilka dni temu w tejże TV był film o kapłanie, który w 1955 roku chciał odprawić katolicką Mszę św. i dzięki kawałkowi chleba i patenie zrobionej z garnuszka udało mu się odprawić katolicką Mszę św. w której rzeczywiście obecny jest Pan Jezus.
W czasie przed SW II władze państwowe prześladowały katolickich kapłanów i wiernych, natomiast dzisiaj władze państwowe nie mają nic przeciw katolikom wiernym Tradycji i katolickiej Mszy św. natomiast władzami prześladującymi katolików Tradycji i kapłanów odprawiających katolicką Mszę św. są władze posoborowego "Kościoła".
Przedziwna sytuacja! Udało się diabłu, który opanował wszystko:
"Cała ziemia w podziwie spogląda na bestię" (Apok. 13, 3)
Jeżeli ktoś liczy na zbawienie w posoborowym "Kościele" kłamców i fałszywych nauczycieli, niech się nie łudzi, bo zamiast do Nieba trafi do Domu Ojca jak elegancko nazywa się piekło, żeby ludzi nie straszyć.

piątek, 24 marca 2017

Rzym 1957 - początek Unii Europejskiej - koniec Kościoła wg Malachi Martina

Prolog historyczny
Zwiastuny końca
1957
Mężowie stanu szkoleni w surowych czasach i w warunkach bezwzględnej międzynarodowej rywalizacji finansowej i gospodarczej nie są podatni na uleganie złym czy dobrym znakom. A jednak czekające ich dzisiaj przedsięwzięcie było tak obiecujące, że sześciu ministrów spraw zagranicznych zgromadzonych w Rzymie owego 25 marca 1957 r. czuło namacalnie, iż wszystko dokoła - całe to miasto z jego niewzruszonym centralizmem pierwszego miasta Europy, rześki wiaterek,  czyste niebo, pogodny nastrój tego szczególnego dnia - tchnie błogosławieństwem pod adresem tych, którzy kładą podwaliny pod nowy gmach narodów.
Tych sześciu mężczyzn i ich rządy, partnerów w tworzeniu nowej Europy, która zmiecie ze sceny wojowniczy nacjonalizm, tylekroć dzielący starożytny obszar, ożywiała ta sama wiara. Oto otwierają przed swymi krajami szerokie horyzonty ekonomiczne i wyższe cele polityczne, o jakich nikt do tej pory nawet nie marzył: zebrali się tu, by podpisać Traktat Rzymski. Zamierzali powołać do życia Europejską Wspólnotę Gospodarczą.
W ich stolicach  ludzie mieli w pamięci tylko śmierć i zniszczenie. Zaledwie rok temu Sowieci potwierdzili swój ekspansjonizm, topiąc we krwi powstanie na Węgrzech. Każdego dnia sowieckie oddziały pancerne mogły runąć na Europę. Nikt się nie łudził, że USA z ich planem Marshalla wezmą na siebie na stałe ciężar budowania nowej Europy. Żaden rząd europejski nie chciał znaleźć się w żelaznym uścisku USA i ZSRR, których rywalizacja mogła się tylko pogłębić w nadchodzących dziesięcioleciach.
Jakby wdrażając się do zgodnego działania, ministrowie jeden po drugim podpisali się pod dokumentem jako twórcy EWG. Trzech reprezentantów narodów Beneluksu zrobiło to dlatego, że Belgia, Holandia i Luksemburg, kluczowe kraje nowej wspólnoty, wypróbowały już i uznały za słuszną, w każdym razie za dostatecznie słuszną, ideę nowej Europy. Minister reprezentujący Francję podpisał dokument w imieniu  kraju, który miał stać się  bijącym sercem nowej Europy, tak jak był zawsze sercem starej. Włoch - dlatego, że kraj ten był żywą duszą Europy. Niemiec Zachodnich dlatego, że świat wreszcie przestanie patrzeć z ukosa na ten kraj.
Tak tedy narodziła się Wspólnota Europejska. Były toasty na cześć geopolitycznych wizjonerów, dzięki którym ten dzień mógł się ziścić: Roberta Schumana i Jeana Monneta z Francji, Konrada Adenauera z Niemiec, Paula-Henriego Spaaka z Belgii. I wszyscy składali sobie gratulacje. Niedługo Dania, Irlandia i Anglia dostrzegą mądrość nowego przedsięwzięcia, a po nich - przy odrobinie ciepłej pomocy - przyłączą się Grecja, Portugalia i Hiszpania. Oczywiście pozostawał problem utrzymania Sowietów w ryzach. No i kwestia znalezienia nowego środka ciężkości. Lecz jedno nie ulegało wątpliwości: jeśli Europa miała przeżyć, EWG musiała stać się jej kołem napędowym.

A kiedy już odfajkowano podpisy, pieczęcie i toasty, przyszła pora na specyficznie rzymski ceremoniał i przywilej polityków: audiencję u ponad osiemdziesięcioletniego papieża w Pałacu Apostolskim na Wzgórzu Watykańskim.

Siedząc na tradycyjnym tronie papieskim, otoczony całą ceremonialną pompą, Jego Świątobliwość Pius XII przyjął sześciu ministrów i osoby towarzyszące z uśmiechem na twarzy. Powitanie było serdeczne, a wypowiedzi papieża krótkie. Cechowała go postawa dziedzicznego właściciela i rezydenta rozległych włości, udzielającego wskazówek nowo przybyłym i pragnącym się osiedlić w jego dziedzinach petentom.