Na Uroczystość św. Barbary (1)
KS. Antoni Langer SI
Treść: Dwie rzeczy przede
wszystkim w postaci św. Barbary wielką są dla świata nauką i że źródłem jego
niewiary są upadki cielesne, w jakich się tarza, i że ta niewiara jest źródłem
jego nikczemności – w św. Barbarze bowiem najpiękniej się okazuje 1) jak
cudowna potęga jej wiary pochodziła z dziewiczości serca i jak 2) nawzajem ta
potęga wiary była źródłem wielkiego jej heroizmu.
––––––––––––
"A to jest
zwycięstwo, które zwycięża świat, wiara nasza". 1 Jan. V, 4.
Wiara nasza święta jest tak cudowną w swej mocy, że
wszystko, cokolwiek świat jako wielkie ceni, wobec niej jest tylko nicością.
Boża jakaś cecha w niej się przebija i mówi, że z wiarą żadna ziemska potęga
mierzyć się nie może. Wyraźnie się to okazuje w cudownych jej zwycięstwach nie
tylko nad światem, lecz nad samym piekłem, które przez 19 wieków sili się już,
by ją z powierzchni ziemi usunąć.
Ale też i dzisiejsza uroczystość niemniej pięknego nam
dostarcza dowodu, jak we wierze naszej leży zwycięstwo nad światem. Mówię o
chrześcijańskim męczeństwie, a w szczególności o męczeństwie dziewicy
chrześcijańskiej. Patrzcie, najmilsi, oto obraz takiej bohaterki dziś nam Kościół
stawia przed oczy w osobie św. Barbary. Ach! jakichże sideł świat nie zastawia,
by tylko zdobyć serce tej dziewicy! Jako rękojmię szczęścia stawia jej swoją
fałszywą naukę, pełną ułudnych pozorów. Wszystko, co tylko serce może wabić,
przedstawia jej jako godziwe; wszystko, czego ciało zapragnie – jako dobre i piękne;
czego namiętność zażąda – jako sprawiedliwe. Aby zaś tym łatwiej odnieść tryumf
nad panieńskim sercem Chrystusowej dziewicy, świat nęci ją nadto innymi
ułudami. Obiecuje skarby i bogactwa, rozkosze i godności, a za to wszystko
innej nie żąda przysługi, jak tylko słowa: zapieram się Chrystusa. Na tym nie
koniec. By dziewica chrześcijańska nie uszła mu z sieci, otwiera przed nią
jeszcze wyszukane okrucieństwo, siląc się, by wymyślić coraz nowe męki na
postrach oblubienicy Baranka. I któż zwycięży – świat? piekło? czy dziewica
Chrystusowa? O jakże piękny tryumf dziewiczego serca! Ze wstrętem odrzuca ona
świat z jego ponętnymi darami i obietnicami, a sama nadstawia pierś pod ostrze
kata i, jakby na godach weselnych, wśród mąk i tortur dziękczynny śpiewa hymn
Oblubieńcowi. Jednym słowem, świat naprzeciw męczenniczki Chrystusowej jest
bezsilny.
A teraz pytam się, najmilsi – skąd czerpie ona
nadludzką swą siłę? Jakiż to pancerz okrywa dziewicze jej serce przeciw ciosom
świata i piekła? Czy może pancerz nieczułości? Bynajmniej! To, co czyni
męczenniczkę niezwyciężoną, jest wiara. Tak, wiara w jej czystej duszy jest tą
żywotną siłą, pod której wpływem natura ustępuje łasce. Chrystus dla niej nie
jest już bajką tylko albo legendą, nie jest pięknym obrazem, w oglądaniu
którego umysł by się kochał; Chrystus jest Oblubieńcem jej duszy, z którego
serca nieustannie czerpie siłę; On jest nagrodą w każdym zaparciu się, pociechą
w każdym utrapieniu, pomocą w każdej pokusie, radością w ofierze, stałością w
trudach i mękach. Słowem, wiara w Chrystusa zwycięstwem jest dla dziewicy nad
światem i piekłem. Takie zwycięstwo odniosła też św. Barbara – zwycięstwo,
które dziś jeszcze po tylu wiekach serca wiernych podnosi, pociesza i wzmacnia.
Święta Barbara – jakaż to wzniosła, zachwycająca postać w Kościele
Chrystusowym! Dziewica słaba siłą, a wiarą potężna; z natury delikatna, a z
łaski niezwyciężona; wiekiem dziecko, a cnotą zahartowana bohaterka! O, jakiż
to przykład dla dzisiejszego społeczeństwa zamarłego we wierze!
Dwie zaś rzeczy przede wszystkim wielką są światu
nauką w bohaterskiej postaci Barbary:
pierwsza, że źródłem jego niewiary są upadki cielesne w jakich się tarza; druga, że ta niewiara jest źródłem jego
nikczemności. W św. Barbarze bowiem najpiękniej się okazuje, a) jak
cudowna potęga jej wiary pochodziła z dziewiczości serca, b) i jak
nawzajem ta wiary potęga była źródłem świetnego jej heroizmu.
Oto przedmiot naszego rozważania. Naprzód jednak
wezwijmy pomocy Bożej, przez przyczynę Królowej dziewic, mówiąc pobożnie: Zdrowaś
Maryjo.
I.
Gdzież szukać źródła cudownej siły, jaką podziwiamy w
wierze św. Barbary? Oto, najmilsi, w nieskalanej dziewiczości jej czystego
serca.
Odosobniona od świata, daleka od jego uciech,
prowadziła życie w samotności, starając się podobać jedynie Boskiemu swemu
Oblubieńcowi. Wieża, w której chciwy ojciec panieńską jej godność ukrywał
zazdrośnie, by drogo ją potem zaprzedać, była jej rajem, pełnym wonnych kwiatów
cnoty. Między nimi zaś, jako zasiew chrześcijańskiego bohaterstwa, najsilniej
rozkwitła silna i potężna wiara. Jakoż inaczej być nie mogło. Gdzież bowiem
wiara płodniejsze znajdzie pole, jeśli nie w sercu dziewiczym, które hańbą
cielesności nieskalane, obraz Boży najlepiej odbija? Zaiste, serce czyste,
zmysłowością nietknięte, i najłatwiej światło wiary przyjmuje, i najlepiej w
sobie je zatrzymać może. Stąd Chrystus Pan sercom czystym, jako szczególne
błogosławieństwo, obiecuje pełniejsze i doskonalsze oglądanie Boga na ziemi
przez wiarę, a w niebie twarzą w twarz; stąd jedynie dziewicze serca zdolne
będą w tryumfalnym orszaku śpiewać pochwalny hymn Boskiego Baranka. W czystej
duszy światło rozumu nie jest jeszcze przyćmione. To bowiem, co niszczy oko
duszy a często ciemną otacza je nocą, jest nie co innego, jak stek cielesności,
która hańbą okrywa człowieka. Dusza więc nieskażona jeszcze tym grzechem, jasno
poznaje we wierze przyjaciółkę, mogącą ją wprowadzić w tajnie zaświata; pod jej
władzą czuje się szczęśliwą, pełną niebieskiej pociechy; co więcej, widzi się
kościołem Ducha Świętego, zdobnym w Jego łaskę. Jakże więc w duchowym tym
kościele wiara, będąca słowem Ducha Świętego, nie miałaby działać najsilniej?
Zaiste, serce czyste i dziewicze – to prawdziwe królestwo wiary, w którym ona
rozwija boską potęgę i rozlewa niebieskie skarby!
A teraz, w świetle tej prawdy, czyż możemy się dziwić,
czemu to na świecie tak mało wiary, gdy w nim tak mało czystości, a zmysłowość
tak wielkie sprawia w nim spustoszenie? Czyż nie widzicie, jak zaraza tego
występku zatruwa najpiękniejsze lata młodości i niszczy wonne kwiaty cnoty?
Ileż to dziś mamy młodych osób, które ledwie z dziecięcych lat wyszły, a już z
wiary się śmieją? Skąd to pochodzi, najmilsi? Wszak niedawno jeszcze wiara była
dla nich rozkoszą młodego niewinnego serca! Teraz wierzyć nie mogą, i to, co
dla najbystrzejszych umysłów biło prawdą wzniosłości i majestatu, w czym
Augustyn, Tomasz z Akwinu zatapiali się z podziwem i uwielbieniem, to dla tych
karłów oświaty śmiesznym jest i głupim! Skądże u nich ta nagła odmiana? skąd
tak prędko nabyte przekonanie przeciwne temu, w jakim dotychczas żyli? Chcecie
wiedzieć, najmilsi? Jeden tylko mogę wam podać powód, a tym jest zepsucie.
Namiętności cielesne w młodym już sercu chcą być prawdą, a więc prawda Boża
musi być fałszem i kłamstwem. I tak ogień zmysłowości burzy gmach wiary, a
serce staje się pustynią, na której życie chrześcijańskie kwiatu nie wypuści.
Najmilsi! wobec biorącej górę niewiary, śmiało się
odzywam, że zepsute serca są jej źródłem. Spytajcie się tylko owych oświeconych
ludzi, którzy już rozbrat wzięli z wiarą Chrystusową, jaką drogą przyszli do
tego rzekomego przekonania, że wiara jest głupstwem? – a prawie wszyscy z małym
wyjątkiem mogliby wam opisać wskazaną drogę. Wiara była im nieomylnym
zwierciadłem, odbijającym w całej nagości nikczemność ich życia; wiara była im
światłem, odsłaniającym sprośność ich obyczajów. Nie mogła im się zatem
podobać. "Cielesny człowiek – mówi św. Jan Damascen – nie może patrzeć w
światło wiary"; a Chrystus Pan przedtem był powiedział: Każdy, który
źle czyni, nienawidzi światłości, ani idzie na światłość, żeby nie były
zganione uczynki jego (2).
Odbywa się tu następujący psychiczny proces. Światło
to, bez litości odkrywające brzydotę uciech, nie może być miłowane. A przeto
powstają w sercu zachcianki: gdyby też to, co wiara mówi, było nieprawdą!
Pierwsze te uczucia woli wnet w duszy, namiętnością rozognionej, przerodzą się w
wątpliwość i natychmiast tysiączne trudności staną przed człowiekiem: może to
wszystko fałsz – może wynalazek księży. Od wątpliwości do zupełnego
zaprzeczenia wiary jeszcze tylko krok jeden, który serce, nieczystym płomieniem
gorejące, niezadługo stawi. Zgubną tę drogę, niebezpieczniejszą jeszcze czyni
wstręt do jakiejkolwiek myśli wznioślejszej. Serce w nieczystości zatopione nie
zna innej rozkoszy nad błoto, innej umiejętności nad coraz nowe sposoby
dogadzania zmysłom, innego szczęścia nad przesyt pożądliwości. Wszystko inne je
nudzi. Więc pytam się was, czy serce takie, marzeniami zmysłowymi przejęte,
może znaleźć upodobanie w czystej i wzniosłej wierze Chrystusowej? Nie, nie! Człowiek
cielesny nie pojmuje tego, co jest Ducha Bożego (3) – mówi św. Paweł. Stąd też płynie zastraszająca owa
nieświadomość wiary u ludzi skądinąd oświeconych. Oko duszy, przyzwyczajone do
sprośnych obrazów zmysłowych, nie może się zagłębić w tajemnice Boże, a prawda
Boża zostaje dlań zawsze księgą zamkniętą. Dawno już przepowiedział Apostoł, że
w ostateczny czas przyjdą naśmiewcy, chodzący według swych pożądliwości w
niezbożnościach, którzy czegokolwiek nie wiedzą, bluźnią; a cokolwiek z
przyrodzenia, jako nieme bydło, rozumieją, w tym się psują (4).
Wreszcie, jest jeszcze jedna rzecz, która serce w
namiętności cielesnej zatwardziałe pcha do niewiary. Wiara takie życie potępia
i wieczną grozi karą za każdą nawet myśl nieczystą. To zbyt srogim zdaje się
sercu, które tylko do zabaw przywykło. Precz więc z nią – usunąć ją trzeba! i
tak wiara, która być miała kotwicą zbawienia, staje się dla duszy człowieka
ciężarem, strącającym go w przepaść potępienia. O! jakże zgubne to zaślepienie!
Czyż wiara przez to, że się ją nienawidzi, przestanie być wiarą bożą? czyż
piekło istnieć przestanie dlatego, że go niewiara uznawać nie chce? A przecie
zaślepienie to jest naturalnym wynikiem zepsucia moralnego. Wiara bowiem i
cielesność razem mieszkać nie mogą.
O! gdyby świat miał choć iskrę tego ognia miłości,
którym gorzała św. Barbara ku dziewiczej cnocie, jak łatwo objąłby wiarę
Chrystusową, jak łacno znalazłby w niej oświatę i mądrość, jak prędko poznałby
nicość zasad, którymi sam się na własną zatratę kieruje! O, gdyby też czystość
panowała w owych sercach, w których dziś jest przedmiotem szyderstwa, jakże
wiara byłaby im bronią przeciw nikczemności świata! Przez wiarę stałyby się
opoką niezachwianą wśród nawałności wzburzonego morza, podczas gdy bez wiary są
jakoby trzciną, którą lada wietrzyk do ziemi przychyla.
Na św. Barbarze widzimy właśnie, jak wiara rodzi
niezwyciężony hart duszy, a na odwrót jak z niewiary płynie wszelka
nikczemność.
II.
Najmilsi! heroizm serca niczym tak wyraźnie nie
objawia się, jak wiarą i wydaniem się siebie samego. Im większa ofiara, tym
większy serca heroizm, a gdzie ofiary braknie, tam nie ma też owej bohaterskiej
wspaniałomyślności.
Po tym, cośmy powiedzieli, przypatrzmy się życiu św.
Barbary. Jakże bogate było ono w ofiary! Plan życia całego był jedną ofiarą,
ofiarą było jego wykonanie, a i ostatnia walka z nieprzyjacielem, usiłującym
zamysł jej wzniosły zniweczyć, była szeregiem nowych niewypowiedzianych ofiar.
Wszystko zaś było dziełem wielkiej jej wiary. Przypatrzmy się w szczegółach tej
potrójnej ofierze.
Planem jej życia na ziemi było oddać się całkiem
Chrystusowi Panu na miłość, do Niego zupełnie należeć z wszystkimi uczuciami i
skłonnościami serca, aby w ten sposób nieskalanym dziewictwem poślubić sobie w
oblubieńczych godach niezmazanego Baranka. Wiedziała Barbara św., z ilu to złączone
było ofiarami, jednakże, niosąc w sobie naczynie pełne wiary, z ufnością
wołała: Wszystko mogę w Tym, który mię umacnia (5).
Odkąd też raz heroiczne postanowienie to uczyniła,
serce jej nie dało przystępu ni hołdom uwielbienia składanym na ołtarzu jej
wdzięków, ni innym pochwałom pochlebców, lecz zamknęło się – lepiej powiem,
umarło dla wszelkich ponęt i rozkoszy tej ziemi, by pełnością życia żyć jedynie
w Chrystusie i dla Chrystusa. Wiarą oświecona rozumiała dobrze, że oblubienicy
Chrystusa jedna tylko szata przystoi, w której może chodzić w oczach Oblubieńca
– tj. szata cnót. Stąd wszystkie siły ku temu kierowała, by osiągnąć w
najwyższym stopniu niebiańską tą krasę. Wiedziała dobrze, że każda cnota wymaga
licznych zwycięstw nad miłością własną i tylko pod krzyżem zaparcia się
rozkwitnąć może, dlatego też, by wypielęgnować w swym sercu wonne cnót kwiaty,
nie szczędziła ni ofiar ni trudu, a miłość ku Oblubieńcowi czyniła te ofiary
łatwymi i słodkimi. Obfita rosa łask, sprowadzana z nieba pokorną modlitwą,
dawała tym szlachetnym roślinkom szybki wzrost i zachwycającą świeżość, a
ulubiona samotność strzegła je przed zaraźliwym tchem świata.
Wreszcie bohaterstwo jej cnoty szczytu swego dosięgło
w ostatniej jej walce przedśmiertnej, która rozpoczęła się wyznaniem Trójcy
Przenajświętszej. Gdy bowiem ojciec zapytał się jej, czemu do dwu okien w
komnacie trzecie jeszcze dodała, ona, nieustraszona gniewem pogańskiego
rodzica, odpowiedziała bez obawy, że na cześć to uczyniła Trzech osób Bożych:
Boga jednego, który jedynym jest światłem, oświecającym każdego człowieka na
ten świat przychodzącego, a wszelkie inne światło to tylko dzieło rąk Jego i
słabe podobieństwo. Ojciec nieprzygotowany na tak śmiałą odpowiedź, dobytym
mieczem chciał od razu skarcić wyznawstwo w Chrystusa. Lecz Bóg Barbarę ku
piękniejszemu jeszcze zachował zwycięstwu. Cudem otwiera jej bliską ścianę w
skale, aby uszła bezpieczną drogą na przeciwną stronę góry. Niestety! nowy ten
cud bynajmniej nie zmienia uczuć zaślepionego ojca. W pogańskiej zatwardziałości
porywa córkę i wlokąc za włosy, sam ją oddaje sędziemu. O! ileż już tutaj
zwycięstwa nad uczuciem dziecka odniosła Barbara św., gdy wbrew przewrotnej
woli rodzicielskiej szła za najsłodszą wolą Boga! Jednakże postąpmy dalej w
rozpamiętywaniu czynów bohaterskiej dziewicy.
Sędzia namową i kłamstwem, obietnicą i pochlebstwem
usiłuje podejść jej niezachwianą wiarę. Tymczasem ona już dawno poznała
próżność świata, jego darów i ponęt, już dawno nauczyła się lękać nie tych,
którzy ciało zabić mogą, ale Tego jedynie, który i ciało i duszę strącić może
do piekła (6); toteż jedyną jej odpowiedzią na pogańskie zabiegi
było, że umrzeć gotowa dla żyjącego Boga, a gardzi bałwochwalczymi bożyszczami.
"Nasz Bóg – powiada – stworzył niebo i ziemię, a bałwany wasze to dzieło
rąk ludzkich; usta mają a nie mówią, oczy mają a nie widzą, uszy mają a nie
słyszą; wy zaś, którzy im wierzycie, im też podobni jesteście".
Piekło ostrzejszych środków chwycić się musiało, by
walczyć z męstwem wiary. W odpowiedzi więc na wyznanie Chrystusa, kat smaga
Świętą okrutnymi biczami tak, że ciało jej jedną wielką staje się raną. Gorzki
to kielich – lecz znowu Chrystus Pan swej męczenniczce go słodzi i, ukazując
się jej w blasku majestatu, w te do niej odzywa się słowa: "Barbaro, bądź
pełna ufności, walka twa radością jest niebu; nie bój się tortur oprawców, ja z
tobą walczyć będę do końca". I o dziwo! obecność Boga leczy rany, które
złość ludzka zadała, i Święta staje przed sędzią w piękniejszej jeszcze krasie
urody.
Widok tych cudów czyjegoż by nie zmiękczył serca? Wszelako
dla wrogów Barbary był on tylko nowym bodźcem do dalszego i coraz
okrutniejszego znęcania się nad nią. Rozjuszony sędzia przeciąć jej każe
piersi, hakami żelaznymi drzeć ciało, a rany przypiekać smolną pochodnią, by
jękiem cierpienia powetować sobie porażkę, jaką przed chwilą odniósł. Wreszcie
i na tym nie koniec. Jeszcze ofiara żyje, jeszcze zwycięża, dzięki składając
Bogu, że jej cierpieć pozwala; nowe więc trzeba wyprowadzić tarany. I oto złość
ludzka z przewrotnością piekła się łączą i wymyślają środek, któremu zdaje się
ulec będzie musiało serce wstydliwej dziewicy.
Lecz cóż to się dzieje? Ach, słuchajcie! – ona się
modli. Wrogi zadrżyjcie, bo taka modlitwa nie będzie bez skutku! "O Boże
mój, który w obłoki niebo przybierasz – woła Święta – racz i mnie przyoblec
szatą przemożnej opieki, bym igraszką nie była, sprośnych ócz nieprzyjaciół
Twoich". I w istocie, co miało być dla niej hańbą, w nowy tryumf się
zmienia. Chrystus Pan ręką Cheruba przyodziewa wstydliwą dziewicę w szatę,
"strojąc ją, jak mówi św. Jan Damascen, niby oblubienicę, która wychodząc
z pod ojczystej strzechy, staje w komnatach Boskiego Oblubieńca". W rzeczy
samej koniec cierpienia się zbliżał. Miecz miał niebawem otworzyć niebo
niezwyciężonej panience. Już spieszy, jako łania do wód, by we krwi własnej się
zanurzyć. Lecz nim umrze Bogu w ofierze, jedną jeszcze prośbę do nieba zanosi.
"O Chryste – modli się – korono Męczenników, skłoń się do mej prośby i
udziel służebnicy Twej łaski, abyś w dniu sądu nie pamiętał grzechów tym,
którzy czcić mnie będą. Bądź im, Panie, łaskaw i miłościwy. O to też Cię
proszę, by wszyscy, którzy hołd i uwielbienie mym szczątkom oddadzą, znaleźli w
Twej miłości zbawienie. Niech przez nie zawsze będzie pochwalone Imię Twe
święte wraz z Ojcem i Duchem Świętym. Amen". Wtem głos daje się słyszeć z
nieba: "Pójdź, moja błogosławiona! zwyciężyłaś, wstąp teraz do wiecznego
królestwa Ojca mego, a prośbom twym stanie się zadość".
O pożądane powitanie w przybytkach odwiecznego
szczęścia! O słodka pociecho w ostatniej jeszcze ofierze męczeńskiego serca,
które cios ostatni miało otrzymać z rąk własnego ojca! Najmilsi, taką była
ofiarność Barbary św. w życiu i śmierci. Wiara ukazała jej źródło, z którego
modlitwą zaczerpnąć mogła boskiej prawie siły i nadludzkiej otuchy.
A teraz zwróćmy uwagę na świat. Czy znajdziemy wśród
niego choćby odblask wzniosłości zasad i bohaterstwa św. Barbary?
Wzniosłość? O, nie – nikczemność raczej spotkamy –
nikczemność w planie życia, nikczemność w wykonaniu, nikczemność we walce z
trudnościami. Nigdzie tu nie ujrzycie ofiary i poświęcenia. Świat ich nie zna i
znać nie może, gdyż wyłącznie samolubstwo jest sprężyną jego dążeń i czynów.
Jakież bo zadanie zakreśla on życiu? Jedni żyją dla zmysłowości, drudzy dla
sławy, inni dla bogactw – słowem, w prochu ziemskim świat się czołga, bo nie
masz w nim wiary, która by jedynie ponad marność znikomą serce podniosła. O,
jakże nędzne i nikczemne życie, tak nisko pełzające!
Lecz bardziej jeszcze owa nikczemność uwydatnia się w
wykonaniu tak zakreślonego celu żywota. Czyż bowiem dla świata nie jest dobrym
każdy środek, byle do celu prowadził? Czyż nie wszystko prawe, piękne i
sprawiedliwe, byle tylko przyniosło wymarzone uciechy? Światu obojętnym jest,
jaką drogą dojdzie do szczęścia; choćby ona wysłaną była zbrodniami, zdradą,
przeniewierstwem, choćby wiodła po zgliszczach zrujnowanego mienia i szczęścia
bliźnich, on nią pójdzie. I inaczej być nie może. Albowiem tylko tam znajdzie
się ofiarność, gdzie w sercach bije żywa wiara.
Niewiara ta inny jeszcze skutek za sobą pociąga. Gdy
człowiek wierzący pośród ucisków siłę we wierze znajduje: niedowiarek, choć
oświecony nauką, w nieszczęściach ubóstwa, pogardy, prześladowania skądż
zaczerpnie męstwa? Czy może da mu je oświata? O nie! ona bez wiary do rozpaczy
go przywiedzie, a często do zbrodni, która, mając kres położyć rozpaczy,
wiecznych mąk przepaść otwiera! Oświata bezbożna, nie znając innych dóbr nad
dobra ziemskie, trudno nawet, by lepszą radę człowiekowi zrozpaczonemu podała. Hart
i moc duszy, żadną burzą nieszczęścia nieugięte, mogą tylko z wiary popłynąć.
Miłujmy więc, najmilsi, boską naszą wiarę, a brzydźmy
się wszelkim cieniem niewiary, choćby nam świat bezbożność swą w
najcudniejszych kolorach przedstawiał. Ale zarazem pamiętajmy, że silna i
niezachwiana wiara jest darem, o który prosić możemy, lecz nań zarobić nie
potrafimy. Błagajmy więc Boga o cenny ten skarb, błagajmy przez przyczynę dziś
nam uroczystującej Świętej. O tak, złóżmy słabe i nieudolne nasze serca w
dziewicze ręce św. Barbary. Niech ona je swemu Boskiemu Oblubieńcowi
przedstawi, by w nich wypalił wszystko, co jest ciała, a natchnął miłością
czystości – i wiarą, która by wszelkie zapory na drodze cnoty pokonać zdołała.
Światłość wiary będzie nam wtedy warownią przeciw napadom szatana, puklerzem na
zasadzki świata, pociechą i zdrojem ufności w utrapieniach. Gdy zaś ostatnia
walka się zbliży, św. Barbara znowu przyjdzie do nas z onym Sakramentem wiary,
której światłość nam drogę z ciemni tej ziemi do wiecznej jasności oświeci i
przeprowadzi z niedoli pielgrzymstwa do rozkoszy niebieskich, z walk
nieustannych do słodyczy pokoju i tryumfu na łonie Bożym – co daj Boże! Amen.
–––––––––––
Kazania ks. Antoniego Langera
T. J., Kraków. NAKŁADEM WYDAWNICTW
APOSTOLSTWA MODLITWY. 1903, ss. 174-184. (a)
(Pisownię i słownictwo
nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
(1) Mówione w Krakowie, w
kościele św. Barbary 1875 r.
(2) Jan III, 20.
(3) 1 Kor. II,
14.
(4) Jud. 18. 10.
(5) Filip. IV,
13.
(6) Mt. X, 28.