niedziela, 16 grudnia 2012

Cztery tysiące lat wyglądany...



Spośród wielu założycieli religii, tylko w jednym przypadku o Mesjaszu mówili Prorocy na kilka tysięcy lat przed narodzeniem a na kilkaset lat przed Jego Męką dokładnie ją opisał Prorok Izajasz, którego cytuje na początku swego kazania ks. Józef Stagraczyński, którego fragmenty przytaczam:
"Rodzaj ludzki przez grzech utracił ono pierwsze zbawienie od Boga, dane w raju. Odtąd tysiące lat wyczekiwał na drugie zbawienie, które Bóg obiecał. To drugie zbawienie widzieli Patriarchowie jakoby w mroku; jaśniej widzieli je Prorocy, –dziś to zbawienie stawa przed nami już w ciele, we widomej, dotykalnej postaci: "Słowo stało się ciałem...". 
Cztery niedziele adwentowe przypominają cztery tysiące lat wyczekiwania za spełnieniem się onej wielkiej obietnicy Pańskiej. Tyle czasu było potrzeba, zanim się zjawiło to drugie zbawienie od Boga. Cztery tysiące lat!... Wobec tego ogromu czasu nasuwa się samo przez się pytanie: Dlaczego to Bóg przez cztery tysiące lat trzymał niebo niejako zamknięte; dlaczego tak długo odwłóczył zesłanie zbawienia swojego? – Cztery tysiące lat! Jako piasek nad brzegiem morskim, którego nikt nie policzy, syny Adamowe zapadały bez liczby w przepaść wieczności, a nie oglądały tego zbawienia od Boga. Widzieli coraz rosnącą grzechu potęgę, widzieli zniszczenie, które grzech szerzył, przemocą grzechu zgnębieni szli na zatracenie bez liczby i końca. Z krzykiem wielkim błagali niebiosa, by się otworzyły i zesłały im zbawienie od Boga; lecz niebo zdawało się być głuche, obojętne na te błagania. 
Mogłoby się zdawać, że się to nie zgadza z nieskończoną miłością Pana Boga, iż przez cztery tysiące lat dozwolił panować ciemnościom i śmierci nad ziemią. On taki miłościwy, On, który się lituje nad wszystkim, co stworzył, a jednak tak długo czekał, zanim zesłał zbawienie swoje... 
Nad tym pytaniem dziś się zastanowimy. 
Cztery tysiące lat, które poprzedziły przyjście Zbawiciela świata, to

I. Dowód sprawiedliwości Boskiej, którą ludzie mieli wpierw poznać w całej potędze.
II. Dowód zmiłowania Boskiego, aby ludzie przez tak długi czas nędzy tym goręcej pragnęli Zbawiciela.
III. Dowód wielkości tego zbawienia, które dopiero po długich przygotowaniach zjawić się mogło.

Jak okręt, pozbawiony steru i przewodnika, wśród burzy nocnej miotany falami na wszestrony, każdego momentu narażon jest na rozbicie i zatonięcie: tak naród ludzki, skutkiem upadku Adamowego pozbawiony światła i prawdy, błąkał się po drogach ziemskiego żywota, miotany nawałnością rozhukanych żądz swoich, pędzony na przepaść zatracenia.

"Stróżu, co z nocy? Stróżu, co z nocy?" (Iz. 21, 11) – tak wołał świat w trwodze serca swojego, gdy poranek odkupienia nie nadchodził, przyjść nie chciał...

I czemuż to Pan ociągał się tak długo z pomocą? Czemu nie przysłał obiecanego Zbawiciela o kilka tysięcy lat prędzej, zanim zepsucie ludzkie doszło do takiej wysokości? Albo czemu zaraz po upadku nie nastąpiło odkupienie? 
Odpowiadam: Dlatego, bo było potrzeba, aby świat wprzód poznał i uczuł sprawiedliwość Boską, a tym samym wielkość i ciężkość winy swojej. 

niedziela, 9 grudnia 2012

"Sobór Watykański II" – największa katastrofa w historii świata



Vaticanum II to najbardziej tragiczne wydarzenie dwudziestego wieku, a właściwie w całej historii świata, gdyż stał się przyczyną powszechnego odstępstwa od wiary przepowiedzianego przez świętego Pawła w Drugim Liście do Tesaloniczan. "Sobór Watykański II" zupełnie zniszczył cnotę wiary u niezliczonych milionów dusz, niwecząc tym samym wszelką nadzieję zbawienia dla tych ogromnych rzesz ludzi. 
Przez nadprzyrodzoną cnotę wiary, wlaną przez Boga przy chrzcie świętym (lub u osób dorosłych w wielu przypadkach jeszcze przed chrztem) wierzymy we wszystko, co Bóg objawił i co podaje Kościół katolicki jako od Boga objawione. Tym, co skłania nas byśmy uwierzyli jest autorytet Boga objawiającego oraz autorytet Kościoła przekazującego prawdy wiary. Kościół otrzymuje władzę do przekazywania Boskich prawd od Samego Boga i dlatego też jest nieomylny, gdy podaje doktrynę w sposób powszechny i definitywny. Przez cnotę wiary spełniamy akt przyjęcia tych prawd, przyzwolenia, które jest tak niezachwiane i tak absolutne, że musimy raczej przyjąć śmierć niż zezwolić na zmianę najmniejszej joty choćby jednego dogmatu. Chwałą męczenników jest ich gotowość, by raczej umrzeć niż zaprzeć się wiary.  
A zatem przedmiotem wiary jest depozyt świętych dogmatów i świętych nauk moralnych, które Kościół katolicki do wierzenia podaje. Ponieważ doktryny te pochodzą od Samego Boga, są one absolutnie niezmienne, to jest, niepodlegające żadnym zmianom, nawet przez władzę samego Kościoła. Tym samym Kościół katolicki opiera się na niezachwianych fundamentach niezmiennej prawdy. Wszystkie jego zasady dyscypliny, pobożności, liturgiczne praktyki, postawy, filozofia, kultura a nawet sztuki piękne pochodzą z tego źródła niezmiennej prawdy, powszechnie znanej jako depozyt wiary. Skutkiem tego wszystkie wyżej wymienione elementy Kościoła, choć utworzone przez człowieka, mają w samej swej istocie udział w owej niezmienności. Znaczy to, że wszystkie z tych rzeczy muszą pozostać w istocie swej takie same na przestrzeni całej historii Kościoła, wbrew przygodnym zmianom zależnym od czasu, okoliczności czy regionalnych kultur. 
Nadprzyrodzonym pięknem Kościoła katolickiego sprzed Vaticanum II jest to, że ta zasadnicza jedność istniała wszędzie i w każdym czasie jego historii: jedność wiary, jedność dyscypliny, jedność liturgicznego kultu. Tę absolutną jedność wiary można bowiem dostrzec wszędzie i w każdym czasie we wszystkich katolickich kościołach, wraz z właściwą jej zasadniczą jednością wszystkich elementów wytworzonych przez człowieka, które wypływają bezpośrednio z nadprzyrodzonego depozytu wiary Kościoła.